czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Alaski C.D. Michael'a

Kiwnęłam twierdząco głową i zrobiłam tak jak chciał chłopak. Położyłam się powoli na wodzie i spokojnie oddychałam.
-Bardzo dobrze.-Powiedział Michael i delikatnie zaczął podtrzymywać mnie.- Teraz spróbuj robić duże koła rękami, a kiedy poczujesz się pewnie zacznij delikatnie machać nogami.-Wytłumaczył, a ja spojrzałam na niego nie pewnie i zaczęłam wykonywać polecenie. Kiedy byłam już rozluźniona dołączyłam nogi, a Michael mnie puścił.  Przepłynęłam kawałek, kiedy przed oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy, które stawał się coraz większe. Złapałam oddech tracą świadomość.
 Ocknęłam się na łące. Niebo było szare, a krajobraz wokół mnie jakby martwy.  Nagle na niebie pojawiły się tuziny kruków. 
 Na ziemie spadło kilkadziesiąt piór, które zaczęły się... palić. Patrzyłam na to nie dowierzając. ,że me oczy widzą nogi...
Zerwałam się na równe nogi i uciekałam przed płomieniami, które zaczęły pochłaniać las. 
-Musisz je ratować.-Głos w mojej głowie rozsadzał  mi czaszkę. 
-Kogo?! Co się dzieje?!-Krzyczałam biegnąc na oślep. W pewnej chwili potknęłam się upadając na kolana. 
-Bogowie są źli. Feniksy uciekają...... Musisz je uratować.-Głos w moje głowie stawał się coraz bardziej natarczywy. 
Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Michael'a. widać było, że się martwi. Zorientowałam się szybko w sytuacji. Leżałam na ziemi okryta ręcznikiem, a brunet trzymał moją głowę na kolanach. Zerwałam sie na nogi i zaczelam biec. Michael ruszyl za mną i w ktoryms momencie zlapal monie za ramiona zatrzymując.
-Co sie dzieje?-Zapytal, a ja zaczelam mu tlumaczyc.
-.....musisz mi pomoc.-Szepnelam patrząc na chlopaka, ktory niepewnie przelknal sline.  Skinął lekko głową, a ja ruszyłam dalej. Po kilkudziesieciu sekundach bylliśmy na polanie, na ktorej juz pietrzyl sie ogien. Michael zatrzymal sie od razu, a ja ruszyłam dalej. Stanęłam w epicentrum pozaru.
-Jak by to zgasic?-Zastanawialam sie i w pewnym momencie wpadlam na dość ryzykowny pomysl.  Rozlozylam rece na boki i zmuszalam plomienie do skumulowania sie wokol mnie. Ogien cofnał sie tworzac wokol mnie pierścien.
-Michael!!!-Krzyknelam, ale  chlopak nie odpowiedzial.
-Pewnie ratuje to cos, lub kogos z wizji.-Pomyslalam decydujac sie na ostatecznosc.  Przelknelam sline i zaczelam unosic sie do gory, a pode mną tworzyl sie wir ognia. Zauwazylam bruneta, ktory przyglądał sie temu z niedowierzaniem. Znalazlam sie wewnatrz ognistego tornada. Zaczelam wchlaniac plomienie.  Po chwili  czulam tylko cieplo roztywajace mnie od srodka. Spojrzalam na zgliszcza, ktore nie byly az tak rozlegle. Zaczelam spadac. Zbyt wiele energii zuzylam na te posuniecie. Po zderzeniu z ziemia stracilam przytomnosc.
Michael ..sorry ze tak dlugo

Brak komentarzy: