środa, 26 sierpnia 2015

Od Alexa cd Taigi

-Dobra.
Siedzieliśmy grając w butelkę i zadając przeróżne pytania.Ostatni raz grałem w to kiedy miałem dwanaście lat. Graliśmy puki zegar nie pokazał jedenastej.
-Muszę spadać. Niedługo wyjdą na ulicę największe mendy.
-Jak mus to mus.
-Świetna zabawa. Może kiedyś powtórzymy to.
-Jasne.
-Cześć .
-Do zobaczenia.
Ruszyłem w kierunku domu. W połowie drogi uświadomiłem sobie, że zostawiłem bluzę u Taigi. No coż... Zabiorę ją któregoś dnia. W sektorze północnym nocą było zdecydowanie żywiej niż w dzień. W pewnym momencie zauważyłem Dicka, niezbyt miłego upadłego. Skręciłem szybko w boczną uliczkę i wpadłem z deszczu pod rynnę.
-W końcu się spotykamy Alexy-powiedział zadowolony upadły, a zaraz znalazło się przy nas jeszcze trzech jego pomocników.biedronka nie ma ogonka

-Siema Markus. Tym razem przyprowadziłeś kolegów?
-Taaaa... Ktoś musi ci dać nauczkę, że ze mną się nie zadziera.
Dwóch dryblasów złapało mnie pod ręce, a Markus przyłożył mi z całej siły w brzuch. Stęknąłem.
-Tylko tyle potrafisz?-powiedziałem szyderczo, a po chwili z nosa kapała mi krew. Przyłożył mi jeszcze parę razy, trochę pokonali i nagle zwiali. Wyplułem krew i zaśmiałem się ocierając usta wierzchem dłoni.
-No narazie-powiedziałem próbując się podnieść do pionu. Sam Markus nie był dla mnie żadnym zagrożeniem, ale jeszcze trzy upadłe, to co innego.
-Stary czy ty kiedyś nie wpakujesz się w największe g***o z możliwych?-odezwał się przybysz pomagając ola jestem mi wstać.
-Mówisz jakbyś mnie nie znał, Matt. Dzięki.
Z każdym oddechem i wydechem szła fala bólu. Super... czyli żebra też poszły.
-Dojdziesz do domu?
-Tak. Jeszcze raz dzięki.
-Spoko.
-Matt, nikomu ani słowa.
-Dobra, dobra.
Doszedłem powoli do domu i spojrzałem do lustra. Rozcięty prawy łuk brwiowy, lekko spuchnięty nos i 2
wielki siniak na lewym policzku. Plus żebra. Super... Położyłam się na kanapie i zasnąłem.
Rano wszystko bolało jeszcze bardziej. Walić nie wstaję. Leżałem tak próbując jak najdelikatniej oddychać, kiedy rozległo się pukanie, a raczej walenie do drzwi. Matt, obetnę ci kiedyś ten jęzor.
-Wlazł!
Po pokoju wpadła wściekła Rose.
-Doigrałeś się! Zawsze ci mówiłam, że te twoje bójki w barach tak się skończą!
-Dziękuję Rose, za przypomnienie, że jak coś przeskrobię to zastapiasz mi i matkę, i żonę. Znając życie już wszyscy wiedzą. Wypuść Hadesa zanim się zleje i nasyp mu karmy do miski jeśli możesz.
-Jasne-powiedziała już spokojnie.
Wypuściła go do ogrodu i odwróciła się do mnie.
-Poznałam takiego jednego czarodzieja, który...
-Zapomniniałaś, że to na mnie nie działa?
-No fakt.
-Chcesz to zostań, chcesz to idź, ja sobie jeszcze pośpię.
-Zostanę może, będziesz czegoś potrzebować to ci pomogę.
-Nie jestem kaleką, ale rób jak chcesz.
Przymknąłem oczy i po chwili zasnąłem.

Taiga? nogi ci walą

Brak komentarzy: