Wiję się na trafie krzycząc z bólu. Moje ciało wygina się w łuk, a kości
łamią się z głośnym trzaskiem. Umieram, najpierw wymordowały całą moją
rodzinę, a teraz chcą bym z bólu umarła. Łzy ciekną mi strumieniem po
policzkach. Leżę szlochając. Nie mogę się ruszyć. Szloch zamiera mi w
gardle. Przed oczami widzę moją rozszarpaną rodzinę. Tyle krwi, a ja
lezę w niej przygnieciona olbrzymiego czarnego wilka. Nagle ból
ustępuje. Patrzę w dół a tam łapy. Chcę wstać ale ląduję na pysku.
Jęczę. Po kilku próbach stoję chwiejnie na łapach. Chodzę jak kaczka.
Przednie łapy rozszerzone, a tyknie się plątają.
Obudziłam się. Leżę na ziemi naga. Obok mam swoje ciuchy. Spodnie w
strzępach tak samo koszulka. Jedynie co mi zostało to bluza brata która
sięga mi do kolan. Ubieraj ją i kaptur. Wracam podtrzymując się drzew.
Wszystko mnie boli. Ledwo co stoję. Gdy wchodzę do miasta trzymam się
budynków. Tak by nikt mnie nie wiedział. Nie mija długo, a ja lezę na
ziemi jęcząc cicho.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz