Spojrzałam na Vincenta, z resztą jak każda osoba która usłyszała jego krzyk.
Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści i zaczął iść w stronę prowadzącego.
Jednak kilku jego "ochroniarzy" zatrzymało go. Mimo to nie chciał dać za
wygraną. Widząc jaki wygląd przybierają sprawo podbiegłam do
nich,złapałam Vincenta za dłoń chcąc go odciągnąć.
-Vincent..to nic nie da..
-Chcesz oglądać jak go torturują?-warknął i wyrwał dłoń.-Nie będę stał jak kołek!
-Nie chcę tego oglądać! Za kogo ty mnie uważasz..
W końcu udało mi się go odciągnąć.
-Musimy coś zrobić.-powiedział.
-Ale co?
-Uwolnić go.
-Nie damy rady..jest za dużo ochrony. Nie uda się nam tam przecisnąć.
-Mógłbym odciągnąć ich uwagę. Zaczepię jakiegoś gościa,stworzę bójkę. W
tym czasie ty się do niego dostaniesz. Jest jedynie związany liną więc
na pewno dasz radę. Gdy będzie wolny uciekniecie.
-Sądzisz że wszyscy rzucą się w twoją stronę z powodu bójki? Po za tym nie chcę by coś ci się stało.
-Uwierz..na pewno zwrócę ich uwagę.
-A-ale..
-Zaufaj mi.-położył dłoń na moim ramieniu.-Gdy usłyszysz mój głos biegnij w ich stronę.
-D-dobrze.-kiwnęłam głową.
-Tylko proszę..nie odwracaj się w moją stronę. Po prostu go ratuj.
Vincent oddalił się ode mnie i zniknął w tłumie. Nie musiałam długo
czekać na sygnał. Usłyszałam jak zaczyna rzucać wyzwiskami..zaczęłam się
zbliżać do całego widowiska. Gdy byłam tuż przy mężczyznach pilnujących
by nikt nie dostał się na arenę usłyszałam krzyk jakiegoś mężczyzny "To
nadnaturalny! Pomocy!"
C-co!? Vincent..!?
Jednak zrobiłam tak jak mi kazał. Nie odwróciłam się. Gdy zobaczyłam
szczelinę między szeregiem stróżów zaczęłam biec w stronę uwięzionego.
Nawet prowadzący zainteresował się bójką wszczętą przez Vincenta..chodź
zapewne bardziej zainteresowało go stwierdzenie że wśród tłumu jest
nadnaturalny.
Kucnęłam przy mężczyźnie.
-T-ty..-spojrzał na mnie.-Ch-chcesz mnie..?
-Gdy będziesz rozwiązany biegnij przed siebie.
-A-ale co z tobą..?
-O mnie się nie martw..
Udało mi się go rozwiązać. Pomogłam mu wstać,mężczyźnie udało się złapać
równowagę. Wszystko szło świetnie jednak gdy odwróciłam się w stronę
tłumu zobaczyłam że kilku strażników już biegło w moją stronę.
Nadnaturalny tak jak mu kazałam zaczął uciekać. Sama chciałam to zrobić
jednak jeden z nich złapał mnie. Chcąc się oswobodzić zaczęłam się
szarpać..gdy mężczyzna mocniej zacisnął dłonie na moich nadgarstkach
przez ból zamknęłam oczy..jednak ku mojemu zdziwieniu po chwili byłam
wolna. Spojrzałam na strażnika,leżał na podłożu,jego ubrania w małym
stopniu były spalone a skóra na rękach była poparzona. Krzyczał z bólu.
Pozostali spojrzeli na mnie ze strachem w oczach po czym zaczęli się
wycofywać.
Co się stało..? Czy..to byłam..ja..? Nie..nie..! To nie możliwe ja..! Nigdy nie..
Kompletnie zdezorientowana po prostu uciekłam.
Czułam się okropnie zostawiając Vincenta. Proszę bądź bezpieczny..proszę! Nie daj się złapać.
Vincent? Przepraszam że cię zostawiam ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz