Grzmot.
-Arthur, ja się boję!-pisnęłam histerycznie, w oczach miałam już łzy
Od kilku lat burza była dla mnie przerażająca. Wcześniej nie bałam się
jej, a wręcz przeciwnie- uwielbiałam siadać przy oknie obserwując jak
niebo przecinają bladoniebieskie linie. To wszystko zmieniło się tak
diametralnie, gdy raz chcąc wrócić do domu napotkało mnie to zjawisko
atmosferyczne. Ogromne drzewo upadł zaledwie metro ode mnie. Pamiętam
jak w jednym momencie błękitne niebo przysłoniły ciemne chmury.
-Ej..Wszystko będzie dobrze. Jesteś tu bezpieczna- powiedział
towarzysz-No chodź, usiądziemy obok kominka, uspokoisz się trochę, burza
minie..
Już po chwili więc siedziałam obok kominka i Arthura, będąc otulona
dwoma przykryciami. Nie widziałam już błysków, ale grzmoty i tak i tak
przedostawały się do wnętrza starego domostwa.
Dłońmi lekko przetarłam oczy. Z czasem uspokajałam się, a burza oddalała się.
(Arthur? Brak weny -.- )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz