Też możesz dać. Będę miał na przyszłość- odparłem, a on podał mi woreczek.
Z powrotem kucnąłem żeby mógł zejść. Jęknąłem cicho na myśl że będę
musiał przechodzić przez miejsce które zwał domem jeszcze raz. No ale
przynajmniej te pomieszczenie było ładne i jeszcze ten zapach...
Wsadziłem woreczki do kieszeni i nabrałem powietrza zakrywając nos
koszulką. Nie rozumiałem jak on tam wytrzymywał. Szybko przebiegłem
przez pokój niemalże wywarzając drzwi. Gdy już byłem na zewnątrz wziąłem
kilka głębokich oddechów świeżego powietrza. Szybko zawinąłem sobie
papierosa i zapaliłem. Z przyjemnością zaciągnąłem się dymem. Kiedy to
robiłem akurat przyszedł Jonathan. Wypuściłem mu dym prosto w twarz,
przez co zaczął kaszleć. Zaśmiałem się cicho.
- Spokojnie, nie umrzesz od tego- dodałem ponownie się zaciągając.
Dałem znak Angusowi że może pójść skubać trawę. Nie paliłem przy nim.
Nie chciałem ryzykować że mogło mu to jakoś zaszkodzić. Usiadłem w
cieniu najbliższego drzewa upierając się o pień i odchylając lekko głowę
do tyłu. Co jakiś czas przystawiałem papierosa do ust.
<Jonathan? i ta długość, następnym razem bardziej wysilę mózgownicę >.< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz