- Spokojnie, nie musisz się o nic obawiać- puściłem ją i zacząłem szukać czegoś w krzakach.
- Tiaaa i mówi to facet łażący po krzakach- odparła.
- Ten łażący po krzakach facet szuka czegoś co trochę złagodzi ci ból- uśmiechnąłem się, ale raczej tego nie zauważyła.
Po pięciu minutach wyprostowałem się gwałtownie podnosząc rękę z rośliną do góry.
- Mam!- oznajmiłem podchodząc do dziewczyny.
- Co to?- spytała.
- Roślina- wzruszyłem lekko ramionami kucając.
- Nie jest trująca?- dopytywała.
- Tak kurde, szukałem rośliny i wiozłem cię aż tutaj żeby cię otruć,
wiesz?- powiedziałem z lekką nutką sarkazmu- To aloes. Jak już wcześniej
mówiłem złagodzi ci ból kostki- dodałem.
Dziewczyna sama się domyśliła żeby usiąść. Zagwizdałem tylko na Angusa
żeby się przypadkiem gdzieś nie zgubił. Przełamałem "liść" aloesu na pół
i ciecz z połówki wycisnąłem sobie na rękę. Nie było tego dużo, ale
tyle wystarczyło. Delikatnie wmasowałem ją w kostkę dziewczyny.
- I to wystarczy?- spojrzała na mnie lekko zaskoczona.
- Mhm- odparłem jak gdyby nigdy nic wstając i wycierając ręce o spodnie.
Scarlet?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz