wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Marceliny

Przedzierałam się przez zarośnięte chaszcze, przeklinając pod nosem swój brak wyobraźni. Jak mogłam myśleć, że zdążę dostarczyć zioła pani Kingsley, a później wrócić do miasta przed zmrokiem? Przecież to niewykonalne! A jednak, zdawało mi się, że dam radę. A teraz chodzę po omacku przez las, podczas gdy dookoła słyszę jedynie pohukiwanie sów i trzaskanie gałęzi pod moimi stopami. Boję się...Cholernie się boję! Nagle po mojej prawicy usłyszałam jeden dodatkowy dźwięk...Przystanęłam, wstrzymując jednocześnie oddech. Raz, dwa, trzy...Dźwięk już się nie powtórzył. Nim jednak ponownie ruszyłam przed siebie, odczekałam jeszcze z pięć minut. Kiedy ostatecznie stwierdziłam, że musiało mi się tylko przesłyszeć, wznowiłam przedzieranie się przez krzaki. Księżyc w pełni pewnie by i mnie cieszył, gdyby nie fakt, że wilkołaki istnieją i pewnie grasują gdzieś w pobliżu, szukając ofiary na pożarcie. Tak samo wampiry, demony, zmiennokształtni... Wymieniając w myślach wszystkie możliwe stwory, które mogłyby mnie zabić, nie zauważyłam, że nieopodal dziwaczny dźwięk znów zaczął hałasować. Stanęłam jak wryta, mocno przyciskając malutki, wiklinowy koszyczek do piersi. Słyszałam bicie własnego serce i swój przyspieszony oddech. Czy to były kroki? Czy ktoś tutaj jest...
- H-halo - cichutko jęknęłam - Jest tu kto?
Nie spodziewałam się odpowiedzi, a raczej dzikiego warknięcia i okropnego skowytu. A jednak ktoś odpowiedział.

Ktoś? :> Uratujesz damę z opresji? :<

Brak komentarzy: