czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Samuel'a CD Kate

Do tej pory w swoim życiu potkałem parę osób niezgodnych. Tymi osobami byli moi rodzice, którzy już odeszli ale mniejsza o to. Było nas mało, za mało aby walczyć ze sobą. Walka nie miałaby żadnego sensu bo mamy taką samą siłę oraz zdolności. Byłem i tak już na nią wściekły. Nie dość, że zniszczyła mój plan to jeszcze atakowała mnie kiedy chciałem ją uratować. Czasami naprawdę żałowałem, że mam w sobie krew anioła.
W ułamku sekundy łuski się zregenerowały. Dziewczyna wbiła mnie w ścianę i uciekła. w między czasie jeszcze zadała mi jakieś pytanie. Nie miało ono dla mnie żadnego znaczenia.
Nim wylądowałem na ziemi moje ciało zostało całkowicie zregenerowane. Przybrałem ludzką postać, znaczy się moje oczy błyszczały dalej, a kły pozostały dalej. Zmieniłem się w czarnego olbrzymiego wilka demona. Złapałem trop niezgodnej. Po kilku minutach odnalazłem ją, siedziała na drzewie. Zmieniłem się w człowieka. Moje oczy płonęły nadal rozświetlając mrok wokół. Zauważyła mnie.
-Czego chcesz? - Warknęła głośno. Włożyłem tylko ręce do kieszeni, zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się. Zmieniłem się w cień i przedostałem na sąsiednią gałąź. Dziewczyna dopiero po kilku sekundach zorientowała się gdzie jestem.
-Czego ja chcę? A może czego chciałem? - Mój głos przecinał powietrze jak brzytwa, chodź mimo tego nadal był opanowany i ani przez chwilę nie podniosłem go nawet o ton. - Chciałem uratować ich wszystkich. Ale Ty musiałaś odstawić jakąś brawurową akcję aby ratować "obiekt 208". Niestety przez Twoją lekkomyślność on i reszta nam podobnych właśnie umiera. Zadowolona z siebie?
-Zamknij się wreszcie! - Krzyknęła. - Ja przynajmniej się ruszyłam aby coś zrobić, a Ty? Siedziałeś bezczynnie na du**e i nie kiwnąłeś nawet palcem...
-Wkupiłem się w łaski tamtych skur******w aby móc ratować naszych! Dwa lata poszły się je**ć bo chciałaś uratować swojego kochasia. - Dziewczyna wolałaby chyba abym zaczął krzyczeć niż mówić tak spokojnie.
Zamachnęła się aby mnie uderzyć. Złapałem jej dłoń w locie, spojrzałem jej w oczy.
-Chcesz walczyć nie ma problemu. - Uśmiechnąłem się podle obnażając kły. - Już możesz pożegnać się z życiem bo tak jak mówiłem oboje umrzemy. Jesteśmy sobie równi.
Kate?

Brak komentarzy: