czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Vincent'a

Ludzie przychodzą i odchodzą. Za każdym razem widzę jedynie ich twarze pełne trosk i straconych nadziei. Poznanie ich imienia, ani ich historii nie jest mi dane. Jednak z łatwością można ich przeszłość odgadnąć. Ten mężczyzna, w drogim płaszczu, lecz zużytych butach przeżył swoją rodzinę - pewnie zabita przez jakiegoś nadnaturalnego. A ta kobieta z dzieckiem uciekła przed mężem - alkoholikiem. I jeszcze to rodzeństwo - rodzice ich nie chcieli. Woleli mieć co do garnka włożyć, niż głodować wraz z dziećmi. Widok ich wszystkich kuje w sercu i w duszy. I wojna wcale nie była przyczyną tych wszystkich nieszczęść, a jedynie kolejnym zdarzeniem w ich już i tak bezsensownej egzystencji. A ja to obserwuję. Chciałbym być bezstronnym pomocnikiem, zwiastunem dobrego czasu, który niegdyś nadejdzie. Niestety, moja rasa zepchnęła mnie na jedną stronę medalu - przeciwnik ludzkości. Jestem aniołem. Ludzie nie mogą mnie zaakceptować, ze względu na moje pochodzenie i umiejętności. Choćbym chciał ich uratować - i tak ostatecznie wbiją mnie na pal, uprzednio odrywając skrzydła jako trofeum. Właśnie dlatego ukrywam się, podróżując jako handlarz. Sprzedaję przedmioty, kupuję przedmioty, lecz nie tylko rzeczami materialnymi handluję. To informacje są najcenniejszym towarem. Ode mnie można dowiedzieć się wielu ciekawych wiadomości. Nie, nie tylko moim magicznym pobratymcom pomagam - ludziom także oferuję pomoc. Tyle, że oni rzadko z niej korzystają. Ale staram się. Nie przejdę obojętnie obok żadnej cierpiącej istoty - choćby była upadłym, bądź socjopatą. Także tego pogodnego poranka rozmyślałem nad sytuacją panującą w kraju. Ludzie wymyślają coraz to sprytniejsze i niebezpieczniejsze bronie. Nagle pewna osoba podeszła do mojego straganu.
- Sprzedajesz może ochronne amulety?
Jeszcze w życiu nie widziałem tak promiennej twarzy.

Ktoś? :>

Brak komentarzy: