-Nie, nie trzeba. Źle czułabym się z tym, że "zabieram" twoje jedzenie..-zaśmiałam się cicho
-Ale, nie ma sprawy! Częstuj się..
Jak na złość zaburczało mi w brzuchu. No tak..Od jakiegoś czasu nic nie
jadłam. Arthur spojrzał na mnie wyczekująco, a ja nieśmiało wyciągnęłam
rękę i urwałam sobie kawałek pieczywa.
-Dziękuję..-spuściłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w podłoże.
Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwna, a atmosfera napięta..
-Nie ma sprawy...-chwila milczenia-Skąd jesteś?
Spojrzałam na brązowookiego, a na jego ustach widniał delikatny uśmiech
-Z Wschodniego Sektoru. Mieszkam w Otaledo...Przybyłam tu na prośbę
brata, ale cóż... Nie było żadnego powitania tylko "Ah. Nie już nic." i
zamknięcie mi drzwi przed nosem..Więc.... Więc teraz pragnę tu
przenocować, a rano z powrotem ruszyć do domu.- zaczęłam mówić, lecz
wątpiłam, że go to obchodzi- A Ty? Co Ty tu robisz, Arthurze..Jeśli
oczywiście można się spytać.
Uśmiechnęłam się do niego.
(Art?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz