wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Nathaly

Wyjrzałam przez okno w oczekiwaniu, iż znajdę na zewnątrz coś ciekawszego niż mój zdarty z paznokci lakier. Na próżno. Westchnęłam ciężko, po czym runęłam na łóżko jak kłoda. Mój wzrok utkwił na leżącym w pudełku Lucyferze. Najwyraźniej i on nie miał co z sobą począć. Zerknęłam na leżące w kącie bongo.
-Nie -Oznajmiłam sama sobie. -Za wcześnie. Usiadłam na pościeli i podparłam podbródek dłonią. Sięgnęłam po leżącą obok mnie książkę. Przekartkowłam i po chwili cisnęłam nią w zwierzę. Kot aż podskoczył i najeżył się. Spojrzał na mnie z pogardą, a ja się zaśmiałam. -Skutki lenistwa- Odparłam rozbawiona. Wstałam i podrapałam go za uszkiem. Zaczął ocierać się o moją rękę. -Dosyć koteł. -Ruszyłam w stronę małego stolika do kawy na którym pokruszony był tytoń oraz zioło i parę lolków (Lolek-Joint). Chwyciłam jednego i zapaliłam. Zaciągnęłam się porządnie, po czym przetrzymałam dym w płucach. Wypuściłam opary. Usłyszałam pukanie. Uniosłam brew do góry zdziwiona. Podeszłam i otworzyłam drzwi. W progu stał wysoki mężczyzna z delikatnym zarostem. Na oko 20-stka lub powyżej.
-Witam -Przywitałam się uradowana, że w końcu mogę do kogoś się odezwać, kto nie jest kotem/zwierzęciem. Strząsnęłam popiół, a następnie ponownie się zaciągnęłam i wypuściłąm dym prosto na twarz nieznajomego, chichocząc przy tym cicho.
<Michael?>

Brak komentarzy: