sobota, 29 sierpnia 2015

Od Jonathan'a CD Ash'a

Po półgodzinnej walce z szafą, która na mnie spadła, zrezygnowany, zacząłem płakać. Bardzo bolała mnie lewa noga, najpewniej ją złamała któraś z półek. Wątpiłem, by ktokolwiek przyszedł. Ash nie daje znaków życia od sześciu godzin. Pewnie już odjechał, a ja dalej tu tkwię. Sam. Pod wielką, nowoczesną, czarną szafą. Ze zmiażdżoną nogą. Skazany na śmierć. Bez możliwości pomocy. Boże...
- Jona?- usłyszałem gdzieś z przepokoju. Pewnie mam przesłyszenia. Już wariuję z samotności i paniki- Jonathan! Gdzie jesteś?!- dobrze znany mi głos ciągle mnie nawoływał. Nie mogłem się odezwać, bo głos grzązł mi w gardle. Nagle zza futryny drzwi wyjrzały czarne ślepka, a nad nimi rozczochrane, tego samego koloru włosy. Widząc mnie, Ash zaraz do mnie doskoczył- Jona, nic ci nie jest?!
- Debilu, nie ogłuchłem, nie drzyj mi się do ucha! A poza tym, jakbyś nie zauważył, to wiesz... SZAFA MNIE PRZYGNIOTŁA!- ryknąłem, wytrzeszczając oczy z bólu, po czym zajęczałem. Na ten dźwięk Smoczasty zagryzł wargę, ale zaraz zaczął podnosić mebel. Gdy poczułem, że już na mnie nie leży, chciałem się wyciągać, ale noga skutecznie to uniemożliwiała. Ash'owi udało się postawić ją do pionu.
- No, wstawaj Jona- podał mi dłoń, na co pokręciłem głową. Ściągnął brwi i ukląkł przede mną- Co jest?
- Ashie, ja chyba złamałem nogę- wyszeptałem drżącym głosem, gdyż jeszcze nie przestałem płakać. Chłopak nachylił się nad moją nogą i dotknął ją delikatnie. Zawyłem głośno, odwracając wzrok. Nagle Ash zniknął za drzwiami. Już zacząłem go wyzywać w myślach, gdy wrócił z jakimiś dwoma kawałkami drewna, smatką i nożyczkami.
- Rozetnę ci nogawkę spodni, okay?- na to kiwnąłem głową. Zabrał się do roboty i chwilę później, moje ulubione jeansy były do wyrzucenia. Ale co jest ważniejsze, spodnie, czy zdrowie? Szczerze to kłóciłbym się... dobra, koniec żartów- Będzie boleć, przepraszam- wyszeptał schrypniętym głosem. Nie kłamał. Musiał unieść moją nogę, przyłożyć do niej drewno i owinąć to materiałem, żeby się trzymało. Ryczałem przy tym jak małe dziecko, a Ash tylko szeptał, że zaraz będzie lepiej, że przestanie boleć i że pojedziemy do lekarza. Gdy skończył, odłożył nożyczki na stolik, by mieć wolne ręce. Nim się spostrzegłem, znalazłem się na rękach starszego chłopaka. Nerwowo zacisnąłem palce na jego koszulce i przycisnąłem mocniej głowę do jego klatki piersiowej.
- Boli...- wyszeptałem cicho, a on zagwizdał, by przybiegł Angus.

(Ash? Weny za Chiny nie znalazłam)

Od Ash'a CD Scarlet

Zamknąłem na chwilę oczy, wypuszczając powietrze nosem. Gdy już spadł spojrzałem na dziewczynę. Siedziała na łóżku owinięta w kołdrę.
- Co? Zły moment wybrałem?- spytałam wywracając trochę oczami.
- Hmm no nie wiem. Jasne że tak!- powiedziała trochę zirytowana, a jeszcze na dodatek się zarumieniła, świetnie po prostu świetnie.
- Ale nie musiałaś rzucać w moją twarz stanikiem... One nie są smaczne- mruknąłem.
- Pff. Wyjdź, chce się ubrać jakbyś nie zauważył- rzuciła.
- Dobrze dobrze już wychodzę księżniczko. Chciałem tylko spytać czy masz kawę, a jeśli masz to gdzie jest- powoli odwróciłem się na pięcie.
- Pierwsza szafka po lewej- mruknęła.nogi ci walą
- Dzięki- odparłem jak gdyby nigdy nic i wyszedłem.
Szybko znalazłem się w kuchni i zrobiłem sobie kawę. Potrzebowałem małego zastrzyku energii. Scarlet zeszła po jakichś dziesięciu minutach. Tym razem miała już koszulkę. Siedziałem na kanapie w salonie. Kiedy przechodziła obok mnie oboje na siebie spojrzeliśmy. Na mojej twarzy widniał szeroki, łobuzerski uśmiech nieco zakryty przez kubek, który miałem akurat przystawiony do ust.

<Scarlet? xd>
to ja alaska zepsłam ci to

czwartek, 27 sierpnia 2015

Od Scarlet CD Ash'a


Zaśmiałam sie krotko i zepchnęłam go z łóżka.
- Moje łóżko! - burknęłam.
Ash szybko się podniósł z podłogi. Usiadł na łóżku i złapał mnie za rękę, pociągnął tak, ze przelecialam przez jego kolana. No i co? Wylądowałam na podłodze.
- Aha, ok. - warknęłam.
Oburzona wstałam i na końcu łóżka sobie usiadłam.
- Mogłeś mnie ostrzec. - burknęłam, ale odpowiedział mi cichy pormuk.
Ash już spał. Wyszłam z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Zeszłam na dół i wzięłam suchą bułkę, szybko przekroiłam ją na pół i wyjęłam z szuflady nóż. Z lodówki wyciągnęłam masło (maszełko *-*). Szybko posmarowałam bułkę masłem, wyjęłam talerz z szafki i położyłam na to dwie połówki bułki, na które położyłam jeszcze ser. Zabrałam talerz i poszłam usiąść do salonu lekko przy tym uśtykając. W końcu usiadłam na kanapie, talerz położyłam na stoliku i zabrałam się za jedzenie sniadania.
Kiedy skończyłam jeść, odniosłam talerz do kuchni, a z góry ktoś schodził. Ledwo przytomny Ash. Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Już lepiej z twoją kostką? - spytał.
- Trochę. - odparłam.
Pokiwal głową i poszedł usiąść do salonu, a kiedy to zrobił zaklnal pod nosem.
- Jakie to ku... rde... Nie wygodne. - warknął pod nosem.
- To poduszkę pod tyłek połóż. - powiedziałam zmierzając w stronę salonu.
Usiadłam na skraju kanapy. Spojrzałam na jego wierzchowca, który już nie spał, a potem na mężczyznę. Uhh...
Wstałam z kanapy i usłyszałam za sobą pytanie Ash'a "Gdzie idziesz?" jednak zignorowałam pytanie i zaczęłam wchodzić po schodach, kiedy dotarłam do mojego pokoju zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam szukać ciuchów. Czysta bielizna, biała bluzka do pępka z napisem RUSH, krótkie spodenki ideolo. No teraz to ubrać. Zdjelam spodnie od piżamy, majtki i założyłam czyste. Szybko jeszcze wciągnęłam przygotowane wcześniej spodenki. Zdjelam bluzkę i do pokoju ktoś wszedł. Szybko rzuciłam się na kołdrę, która się owinelam. Ash na mnie spojrzał, a ja szybko rzuciłam w niego stanikiem, którym oberwal w twarz.

Ash? Nie miałam pomysłu XDDD

środa, 26 sierpnia 2015

Od Shelby CD Vincenta

-A-ale jak to?-zdziwił się.
Spuściłam głowę i otarłam zapłakane oczy jednak poszło to na marne gdyż ponownie zaczęłam szlochać.
-Nie wiem..nie wiem..naprawdę..
-Shelby..-ujął moją twarz w dłonie i podniósł ją delikatnie do góry.
-Zostaw mnie..proszę..-wyszeptałam.
-Nie ma mowy. Nie zostawię cię w takiej sytuacji.-uśmiechnął się delikatnie.
-Ja..dziękuję ci. Bardzo ci dziękuję.-w końcu uśmiech znów pojawił się na mojej twarzy.
-Na to czekałem.-powiedział.
-M-może wejdziesz? Chyba rozmawianie o tym w progu nie jest najlepszym pomysłem.
-Ah,no tak.-podrapał się po karku i wszedł niepewnie do środka. Zamknęłam za nim drzwi.
Zaprowadziłam go do salonu. Usiedliśmy na kanapie.
-Może chciałbyś się czegoś napić..?-zapytałam.
-Nie dziękuję.-zaśmiał się.-Więc..jak to się stało..? Znaczy w jakich okolicznościach.
-No więc to było tak,gdy udało mi się uwolnić tamtego mężczyznę kilku strażników zaczęło się zbliżać. Jemu udało się uciec,niestety mnie złapali. Zaczęłam się szarpać..a po chwili byłam wolna. Kiedy odwróciłam się w stronę strażników jeden z nich leżał na ziemi..jego ubrania były zwęglone,skóra na dłoniach oraz twarzy była czerwona..to były oparzenia..od ognia..ja to robiłam..skrzywdziłam tego człowieka ja..-schowałam twarz w dłoniach.
-Spokojnie Shelby.-poczułam jego dłoń na ramieniu.
-Jak mam być spokojna! Skrzywdziłam go! -krzyknęłam.
Pokręcił głową i westchnął.
-P-przepraszam..nie chciałam na ciebie nakrzyczeć..-wyszeptałam.
-Nic się nie stało. Rozumiem że jesteś roztrzęsiona..
-Jak to się stało..czemu ja? Cy...czy ja jestem..jedną z nadnaturalnych..? Mój boże..
-Nie możemy wyciągać pochopnych wniosków. Może ktoś z twojej rodziny miał nadnaturalne moce? Matka albo ojciec?
-To nie możliwe. Moja mama była zwyczajną kobietą. Natomiast mojego biologicznego ojca nigdy nie poznałam..
-Więc może on?
-Sama nie wiem..
-W każdym bądź razie będziemy musieli rozgryźć w jaki sposób uaktywnia się twoja moc. Kiedy już to rozgryziemy będziesz mogła nauczyć się nią posługiwać.
-A-ale ja nie chcę..chcę żyć jak dotychczas. Bez żadnych mocy!
Objął mnie ramieniem i przygarnął do siebie.
-Twoje życie już nigdy takie nie będzie. Zmieni się.-powiedział.
Wtuliłam się w jego pierś i zamknęłam oczy. Po moich policzkach ponownie zaczęły ściekać łzy.
-Boję się..
-Nie musisz. Będąc obdarzonym takim darem da się żyć. Naprawdę.-pocieszał mnie.
Nie odpowiedziałam. W tamtym momencie miałam ochotę zniknąć z tego świata. Wszystko runęło w gruzach..wszystko...

Vincent? ;<

Od Alexa cd Taigi

-Dobra.
Siedzieliśmy grając w butelkę i zadając przeróżne pytania.Ostatni raz grałem w to kiedy miałem dwanaście lat. Graliśmy puki zegar nie pokazał jedenastej.
-Muszę spadać. Niedługo wyjdą na ulicę największe mendy.
-Jak mus to mus.
-Świetna zabawa. Może kiedyś powtórzymy to.
-Jasne.
-Cześć .
-Do zobaczenia.
Ruszyłem w kierunku domu. W połowie drogi uświadomiłem sobie, że zostawiłem bluzę u Taigi. No coż... Zabiorę ją któregoś dnia. W sektorze północnym nocą było zdecydowanie żywiej niż w dzień. W pewnym momencie zauważyłem Dicka, niezbyt miłego upadłego. Skręciłem szybko w boczną uliczkę i wpadłem z deszczu pod rynnę.
-W końcu się spotykamy Alexy-powiedział zadowolony upadły, a zaraz znalazło się przy nas jeszcze trzech jego pomocników.biedronka nie ma ogonka

-Siema Markus. Tym razem przyprowadziłeś kolegów?
-Taaaa... Ktoś musi ci dać nauczkę, że ze mną się nie zadziera.
Dwóch dryblasów złapało mnie pod ręce, a Markus przyłożył mi z całej siły w brzuch. Stęknąłem.
-Tylko tyle potrafisz?-powiedziałem szyderczo, a po chwili z nosa kapała mi krew. Przyłożył mi jeszcze parę razy, trochę pokonali i nagle zwiali. Wyplułem krew i zaśmiałem się ocierając usta wierzchem dłoni.
-No narazie-powiedziałem próbując się podnieść do pionu. Sam Markus nie był dla mnie żadnym zagrożeniem, ale jeszcze trzy upadłe, to co innego.
-Stary czy ty kiedyś nie wpakujesz się w największe g***o z możliwych?-odezwał się przybysz pomagając ola jestem mi wstać.
-Mówisz jakbyś mnie nie znał, Matt. Dzięki.
Z każdym oddechem i wydechem szła fala bólu. Super... czyli żebra też poszły.
-Dojdziesz do domu?
-Tak. Jeszcze raz dzięki.
-Spoko.
-Matt, nikomu ani słowa.
-Dobra, dobra.
Doszedłem powoli do domu i spojrzałem do lustra. Rozcięty prawy łuk brwiowy, lekko spuchnięty nos i 2
wielki siniak na lewym policzku. Plus żebra. Super... Położyłam się na kanapie i zasnąłem.
Rano wszystko bolało jeszcze bardziej. Walić nie wstaję. Leżałem tak próbując jak najdelikatniej oddychać, kiedy rozległo się pukanie, a raczej walenie do drzwi. Matt, obetnę ci kiedyś ten jęzor.
-Wlazł!
Po pokoju wpadła wściekła Rose.
-Doigrałeś się! Zawsze ci mówiłam, że te twoje bójki w barach tak się skończą!
-Dziękuję Rose, za przypomnienie, że jak coś przeskrobię to zastapiasz mi i matkę, i żonę. Znając życie już wszyscy wiedzą. Wypuść Hadesa zanim się zleje i nasyp mu karmy do miski jeśli możesz.
-Jasne-powiedziała już spokojnie.
Wypuściła go do ogrodu i odwróciła się do mnie.
-Poznałam takiego jednego czarodzieja, który...
-Zapomniniałaś, że to na mnie nie działa?
-No fakt.
-Chcesz to zostań, chcesz to idź, ja sobie jeszcze pośpię.
-Zostanę może, będziesz czegoś potrzebować to ci pomogę.
-Nie jestem kaleką, ale rób jak chcesz.
Przymknąłem oczy i po chwili zasnąłem.

Taiga? nogi ci walą

Od Ash'a CD Jonathan'a

Obudziłem się po trzech... Nie no, czterech godzinach. Czułem coś miękkiego pod głową. Chwila... Przecież pień drzewa nie był miękki. Powoli otworzyłem oczy lekko podnosząc się na łokciach. Pod moją łepetyną leżała poduszka w... pandy? Jonathan... Podniosłem się do pozycji siedzącej. Zamrugałem kilka razy oczami żeby sobie wyostrzyć obraz. Jakieś worki stały przed domem Jonathan'a. Wyprowadzał się czy jak. Rozciągnąłem się i powoli wstałem. Przy okazji zauważyłem że Angus jest przywiązany. Byłem jeszcze trochę zaspany, więc nie myślałam kto go uwiązał tylko go puściłem wolno. Ogier ruszył kłusem przed siebie.
- Wróć za godzinę!- krzyknąłem jeszcze za nim.
W odpowiedzi usłyszałem donośne rżenie. Podrapałem się w tył głowy i wolnym, trochę chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę domu. Jednak już w progu zaczęło mnie odrzucać. Do moich nozdrzy wpełzł odurzający zapach, przez który aż się wywaliłem na plecy. Natychmiast się cofnąłem zatykając nos. Ja już tam nie wejdę, nie ma mowy! Ale chwila... To od tych worków tak waliło. Czyżby Jonathan zaczął sprzątać? Być może. No ale przynajmniej było tak cicho... No, co jakiś czas z domu dochodziły odgłosy które potwierdzały że sprząta. Wziąłem poduszkę i jeszcze się położyłem. Wyjąłem papierosa i zapalniczkę. Szybko miałem fajkę w ustach. Minęły dwie godziny, a Jonathan jeszcze sprzątał. Gdy długo nie wychodził zacząłem się trochę niepokoić. Nawet pies który stracił węch poczułby ten smród w jego domu i by kopnął w kalendarz, a co dopiero mówić o takim chudzielcu jakim był Jonathan.
- Ej, Jona, żyjesz?- krzyknąłem na chwilę wyjmując papierosa z ust.i liżąc fajka


<Jonathan? tylko dwa dni ci nie odpisałam XD>

wtorek, 25 sierpnia 2015

Od Alexa cd Taigi

Oparłem się o ścianę. Westchnąłem. W sumie to był dobry pokmysł. Nie było tu bezpiecznie. Trzeci raz złamię swój mały kodeks. Żadnych walk, nawet udawanych z dziewczynami. Co ta dziewczyna ma, że jej nie mogę odmówić? A może ja się...
-Skoro i tak cię bolą plecy... Bez żadnej magii. Nie na każdego to zadziała, więc sprawdzę jak sobie poradzisz bez niej.
-Dobra-powiedziała z uśmiechem.
-Ale nie ma u mnie taryfy ulgowej.
-To się dobrze składa. Bo ja też nie.
Ustaliliśmy naprzeciwko siebie. Pamiętałem, że nie lubi kiedy ktoś podchodził do niej za blisko, ale sama chciała... Podszedłem powoli wymierzając rękę w jej brzuch, ale odparła atak. Kolejne prób uderzenia zakończyły się odparciem z jej strony. Nie chcąc zrobić jej krzywdy robiłem wszystko w miarę spokojnie. Po paru minutach postanowiłem zakończyć to. Złapałem jej rękę i w miarę ostrożnie wykręciłem do tyłu, złapałem drugą, którą również odciągnąłem na plecy. Unieruchomiłem ją i ustawiłem się odpowiednio, aby nie mogła mnie kopnąć.
-Stawiasz-powiedziałem jej do ucha wciąż za nią.
-Na to wygląda.
Przypomniało mi się, kiedy to kogoś zupełnie innego szkoliłem. Puściłem Taigę i zaczęła rozmasowywać sobie ramię.
-Nie przeżyła byś tu.... No może daję ci pięćdziesiąt procent szans. Zawsze możesz przywalić... poniżej pasa. Do samoobrony dobry jest też przerzut przez bark. Wiesz jak?
-Niej więcej...
Pokazałem jej co i jak. Usiedliśmy na krzesłach, stojących na tarasie.
-Jesteś trzecią dziewczyną, z którą... ćwiczyłem samoobronę, wbrew moim zasadą.
-Jaki zaszyt-zaśmiała się.-Kim były dwie pozostałe?
-Sue, przez którą miałem rozciętą wargę i śliwę pod okiem oraz Nina, kiedy jeszcze była... inna.
-Inna?
-Nina jaką poznałaś to efekt oddziaływania grupy, z którą się zadała. Wszyscy znają ją taką. Wcześniej była... spokojna, nieśmiała i delikatna, obawiała się wielu rzeczy, a teraz... Sama widziałaś. A wszyscy się dziwią jak mogłem z nią być... Cóż ludzie się zmieniają. Ale nie ważne. To co? Kiedy umawiamy się na to piwo?

Taiga?

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Od Jonathan'a cd Ash'a

Byłem zbyt zajęty zabawą z koniem, by zwracać uwagę co robi Ash. Jednak gdy odwróciłem ku niemu wzrok, zobaczyłem, że chłopak śpi, chicho pochrapując. Zmarszczyłem brwi, lecz po chwili jednak się roześmiałem.
- Popatrz Angus, twój pan zasnął. Zrobiłbym mu psikusa, ale to nieładnie, prawda?- na to zarżał i odepchnął mnie lekko łbem- Spokojnie, nic mu nie zrobię- zachichotałem, przeczesując palcami jego grzywę. Chłopak wyglądał jakby był z porcelany, a choćby dotknięcie go, mogło go w pewien sposób skrzywdzić. Co tu dużo mówić, Ash jest po prostu przystojnym, młodym i silnym chłopakiem. Teraz uśmiechał się błogo, ciekawe czy coś mu się śniło. Widząc to jak śpi, skrzywiłem się lekko. Będzie go bolał kark, jeżeli nie cały kręgosłup. Podreptałem do domu, gdzie przegrzebałem szafę w poszukiwaniu czystej poduszki. W końcu znalazłem, była opakowana w jakąś folię, czyli nawet jeszcze jej nie otworzyłem. Wyciągnąłem ją z opakowania i szurając stopami o podłogę, wróciłem na dwór. Spał jak zabity, więc bez problemu osunąłem go na ziemię i wcisnąłem mu pod głowę poduszkę w pandy. Był moment gdy zaczął się wybudzać, ale tylko mruknął coś w stylu: "Jeszcze dwa papierosy" i znowu odpłynął. Urocze...
Poszedłem przywiązać jeszcze jego konia do płotu, chociaż wiedziałem, że raczej nie ucieknie, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Chłopak właśnie przewracał się na drugi bok, podkładając dłoń pod poduszkę. Gdybym miał dość siły, podniósłbym go i przeniósł na moje łóżko, albo chociaż kanapę. No cóż, jestem na to za słaby. Wróciłem do domu i postanowiłem zaparzyć sobie zieloną herbatę. Ostatnimi czasy strasznie dużo jej pijam. Czekając, aż woda się zagotuję, zacząłem sprzątać. Posprzątanie tygodniowych śmieci, raczej nie powinno być trudne. Nie powinno... ale wracając. Po pół godzinie, zebrałem trzy worki brudów. A to tylko kuchnia... odgruzowałem jeszcze przedpokój i korytarz, a potem wyszedłem na dwór wyrzucić śmieci, bo ubrania leżały już w koszu na pranie. Ash dalej spał. Ciekawe jak to wygląda dla przechodniów. Idziesz sobie na spacerek i nagle widzisz jakiegoś gościa śpiącego na trawniku. No nieźle...

(Ash? Nie mam pomysłu ;D )

Od Ash'a C.D. Jonathan'a

Chłopak zaczął mnie trochę przerażać tą swoją nadpobudliwością i dziwnością. Spalałem kolejne papierosy, a Jona nadal bawił się z Angusem. Raz nawet próbował na niego wejść, ale w połowie zleciał zaliczając glebę. Kiedy chciał podejść od tyłu od razu go powstrzymałem.
- Lepiej tego nie rób- powiedziałem.
- Czemu?- spytał zatrzymując się.
- Bo może cię kopnąć, a uwierz że nie chciałbyś dostać kopniaka w brzuch od takiego olbrzyma. Już wielu pożałowało że z nim zawarło. A tobie to już przy pierwszym razie połamałby wszystkie żebra- wzruszyłem lekko ramionami przystawiając papierosa do ust i to już był ostatni.
Sześć jak na jeden raz wystarczyło. Zakryłem usta ręką przy okazji zbierając. Ostatnimi czasy trochę się nie wysypiałem. Skrzyżowałem ręce na piersi i położyłam mogę na nogę lekko się osuwając w dół. Spojrzałem raz jeszcze na Angusa i Jona, po czym spuściłem głowę zamykając oczy. Szybko udało mi się zasnąć. W sumie dobrze. Nie umrę jak raz na jakiś czas utnę sobie drzemkę.

<Jonathan? Pff porównaj swoje do moich xd>

niedziela, 23 sierpnia 2015

Od Alexa cd Taigi

Zastanowiłem się chwilę po czym odpowiedziałem powoli.
-W sumie to tak. Rodzice nigdy nie ukrywali kim jesteśmy, a do tego zawsze powtarzali, że powinniśmy być dumni z bycia upadłymi. Dla nich, przeciwieństwie do mnie i Sue, inne rasy były słabsze oraz mniej ważne. Nie mam pojęcia dlaczego tak uważają. A my robiliśmy im zawsze na przekór.
-Na przykład jak?
-Przyjaźniliśmy się z różnymi rasami, mieliśmy w nosie te ich przekonania. Sue śmiała się, że najchętniej umówiłaby się z aniołem, aby im na złość zrobić-zaśmiałem się.-Tak to już u nas było... i w sumie to nadal jest.
-Kontaktujesz się z nimi?
-Nie, każda rozmowa kończy się kłótnią. Chociaż myślę, że gdyby coś się stało, to może i byśmy się pogodzili.
Usłyszałem drapanie w drzwi balkonowe.
-Hades powraca. Idę go wpuścić-powiedziałem do Taigi, a ona uśmiechnęła się.
Otworzyłem drzwi, a pies wpadł do domu, przebiegł przez korytarz, wbiegł do salonu wskakując na kanapę i zaczął lizać dziewczynę. Podszedłem do nich i podniosłem psa odstawiajac go na podłogę.
-Co za walnięty pies-powiedziałem podając jej chusteczkę.
-Wiesz, zwierzaki upodobniają się do swoich właścicieli.
-To przez Sue. To jej pies.
-Ale ty się nim zajmujesz.
-Chcesz mi powiedzieć, że jestem nieformalny?
Zrobiła minę mówiącą ,,A co? Może nie?".
-No może trochę-powiedziałem powoli i spojrzałem na zegarek.
-Chodźmy do kuchni bo przydałoby się coś zjeść.
Ruszyliśmy do pomieszczenia.
-Mam dwa pytania.
-Wal.
-Co sobie czarodziejka do jedzenia życzy, a drugie to... Wspominałaś o ojcu... Jaka jest właściwie twoja rodzina?


Taiga?

Od Jonathan'a CD Ash'a

Przypatrywałem się palącemu chłopakowi. Wychodził na to, że nie chce, aby jego koń wdychał dymu, bo odgonił go tuż po zapaleniu.
- Czyli konia nie chcesz otruć, a mi dmuchasz tym prosto w twarz?- rzuciłem mu oskarżenie, kucając naprzeciwko chłopaka.
- Dokładnie tak- przechylił się do mnie. Nasze twarze dzieliły milimetry. Ash dmuchnął mi dymem centralnie w usta i częściowo w nos. Zacisnąłem powieki i zasłoniłem twarz rękami schowanymi w rękawach przydużego swetra.
- To nie fajnie...- wyszeptałem, czując jak czarny sweter zsunął się z mojego ramienia. Chłopak zawiesił wzrok na odsłoniętej części ciała i przygryzł wargę. Jednak po chwili znowu zaciągnął się papierosem. Chwyciłem sweter i przeciągnąłem go na właściwe miejsce. On jedynie wzruszył ramionami. Zmrużyłem oczy.
- Masz strasznie długie rzęsy- powiedział nagle- ogólnie jesteś bardziej jak kobieta. Chudy, drobny, delikatny...
- Kto powiedział, że jestem delikatny?!
- Ja- nagle uderzył mnie stopą w bok, przez co straciłem równowagę i upadłem- widzisz? Jesteś słaby. A co za tym idzie-delikatny.
- Wcale nie!- na to wsadził papierosa do ust, a po chwili leżałem pod nim. Zaciskał palce na moich nadgarstkach. Zagryzłem mocniej szczękę.
- Jesteś delikatny, Jona- wyszeptał i mocniej ścisnął moje nadgarstki na co zawyłem żałośnie. Od razu mnie puścił i został nade mną klęcząc. Odwróciłem głowę, czując upokorzenie. Miał rację. Jestem słaby i delikatny. Wstał, nie zwracając już na mnie zbytniej uwagi i wrócił pod drzewo. Usiadłem po turecku, wpatrując się w niego. Zapalił drugiego papierosa, u wcześniej gasząc poprzedniego.
- Starczy ci...- wyszeptałem.
- Co?- spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Starczy ci...- powtórzyłem nieco głośniej- to nie jest zdrowe.
- Czemu się tak o mnie martwisz? Praktycznie mnie nie znasz.
- Nie chcę, żeby coś ci się stało- spuściłem wzrok na ręce i zacząłem bawić się palcami- wystarczająco dużo ludzi ginie w tego powodu...
- Jesteś nadwrażliwy.
- Nie. To znaczy tak. Boję się o ciebie. Zdążyłem się do ciebie przywiązać przez tą godzinę czy dwie...
- Ouch... to... urocze?- mruknął niemrawo- ale mi to raczej nie zaszkodzi. Jestem smokiem, dym to dla mnie chleb powszedni, nie masz się o co martwić Jonathan.
- Jona. Pełne imię jest zbyt poważne. Dlatego ja mówię na ciebie Ashie- wyszczerzyłem się, przekrzywiając głowę.
- Ashie...- chłopak jednak się lekko się uśmiechnął.
- Tak... Ashie. To słodkie!- zachichotałem niczym dziewczynka.
- Boże. Jesteś taki dziecinny.
- Co zrobisz? Nic nie zrobisz! Ej popatrz, twój koń przybiegł!- wskazałem na czarnego ogiera.
- To Angus. Tak na marginesie...
- Będę mógł kiedyś na nim pojeździć?- spytałem patrząc na Ash'a.
- Nie wiem... zobaczę.
- Okay!- wyciągnąłem dłoń do ogiera. Pokłusował ku mnie i trącił nieśmiało chrapami moje palce- Dobry konik... jesteś tak uroczy jak twój pan- pogłaskałem go po łbie. Usłyszałem tylko prychnięcie smoka.
- Ja? Uroczy? Czemu tak o mnie mówisz?
- Bo jesteś uroczy. Nie zdajesz sobie z tego sprawy.
- Pod jakim względem?
- Jak dla mnie- pod każdym. Ale wiesz, jestem dziwny, więc nie ma się co dziwić. Nie dziw się, że dziwak jest dziwny, gdy mówi, że jest dziwny. ALE TO BYŁO DZIWNE!- wyszczerzyłem się.
- Dobijasz mnie...
- Ach, spokojnie, ja siebie też- wstałem, by mieć łatwiejszy dostęp do konia. Był naprawdę wielki, jak dla mnie, olbrzym.
- Angus- koń skierował łeb ku chłopakowi- bądź miły dla Jonathan'a- na to zarżał radośnie i musnął chrapami moją głowę, na co zachichotałem i przejechałem dłonią po jego łbie- Serio jesteś jak dziecko.
- Po prostu lubię na wszystko patrzeć przez pryzmat szczęścia, Ash. Nie moja wina, że jestem nadpobudliwym, dziecinnym optymistą. To znaczy trochę moja... ach, nie ważne! Każdy jest inny i tyle!- oparłem czoło o głowę zwierzęcia, uśmiechając się przy tym błogo pod nosem.

(Ash? U mnie też niezbyt default smiley xd)

Od Lucas'a C.D. Marceliny

Pełnia...Mój ulubiony moment wciągu miesiąca. Przemierzałem w spokoju las pod postacią wilka.  Nagle zauważyłem dziewczynę, która z duszą na ramieniu przedzierała się przez gąszcz. Obserwowałem ją, starałem się, żeby mnie nie zauważyła. Niestety zatrzymała się i zaczęła wołać. Nie chciałem jej przestraszyć, dlatego wróciłem do ludzkiej formy. 
-Co taka piękna panna, robi sama w lesie po zmroku?-Zapytałem wychodząc z krzaków. Dziewczyna odwróciła się jak oparzona i zmierzyła mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się szelmowsko, niestety szybko z szedł mi z twarzy. 
-Masz może drewniany kołek?-Zapytałem, a dziewczyna patrzyła na mnie jak sroka w gnat, nie dziwie jej się sam pewnie bym się  zdziwił. 
-Wiesz, że istnieją wilkołaki i wampiry i tym podobne?-Zadałem kolejne pytanie, żeby się upewnić, że jest uświadomiona. Dziewczyna lekko kiwnęła głową.
-W naszą stronę zbliża się wampir. Jeśli chcesz przeżyć radzę się trzymać blisko mnie. Zadam jeszcze raz pytanie. Masz może drewniany kołek lub liście werbeny?-Starałem się wytłumaczyć jej wszystko krótko i zwięźle. Niestety odparła jedynie lekko kręcąc głową. Westchnąłem i podszedłem energicznym krokiem do dziewczyny i złapałem ją za rękę. Staliśmy się niewidoczni. Zacząłem biec ciągnąc nieznajomą za rękę. Po kwadransie dotarliśmy do wodospadu. Powoli przeszliśmy za jego taflą do jaskini. Usiadłem na kamieniu puszczając dłoń dziewczyny, która była zmęczona biegiem.  Również byłem wykończony, choć ja nie z powodu przebieżki, ale używania mocy. Podszedłem do tafli wody i zanurzyłem w niej dłonie, żeby po chwili przemyć twarz. 
Marcelina

Od Ash'a CD Scarlet

Ta jej kanapa była strasznie nie wygodna. Już ja miałem lepszą w domu, no ale nie miałem co zbytnio wybrzydzać. Musiałbym teraz wracać po nocy, co nie jest wcale przyjemne. A jeszcze było tak chole*nie gorąco... Westchnąłem cicho siadając na kanapie. Jak makiem zasiał. Wstałem podchodząc do okna. Angus stał spokojnie ze spuszczona głową. Spał. Najciszej jak potrafiłem wszedłem na piętro. Zajrzałem do pokoju Scarlet. Ona też już odpłynęła. Ostrożnie położyłem się obok. No i oto mi chodziło! To się nazwała wygoda. Tylko będzie zabawnie jeśli to ona rano obudzi się pierwsza. Jednak już nie chciałem sobie zadręczać tym głowy. Sen i mnie szybko dopadł. Następnego dnia o świcie obudził mnie krzyk znajomej mi dziewczyny. Otworzyłem trochę oczy. Scarlet siedziała na drugim kocu łóżka. Już miała krzyknąć, ale rzuciłem w jej twarz poduszką na co od razu zamilkła.
- Nie drzyj się... Niektórzy próbują tu spać jakbyś nie zauważyła...- mruknąłem zaspany odwracając się do niej plecami.
- No właśnie! Miałeś spać na dole!- oburzyła się.
- Oj ciii... Daj mi jeszcze pospać...- ziewnąłem przeciągle.

Scarlet? XD

Od Ash'a Cd Jonathan'a

Też możesz dać. Będę miał na przyszłość- odparłem, a on podał mi woreczek.
Z powrotem kucnąłem żeby mógł zejść. Jęknąłem cicho na myśl że będę musiał przechodzić przez miejsce które zwał domem jeszcze raz. No ale przynajmniej te pomieszczenie było ładne i jeszcze ten zapach... Wsadziłem woreczki do kieszeni i nabrałem powietrza zakrywając nos koszulką. Nie rozumiałem jak on tam wytrzymywał. Szybko przebiegłem przez pokój niemalże wywarzając drzwi. Gdy już byłem na zewnątrz wziąłem kilka głębokich oddechów świeżego powietrza. Szybko zawinąłem sobie papierosa i zapaliłem. Z przyjemnością zaciągnąłem się dymem. Kiedy to robiłem akurat przyszedł Jonathan. Wypuściłem mu dym prosto w twarz, przez co zaczął kaszleć. Zaśmiałem się cicho.
- Spokojnie, nie umrzesz od tego- dodałem ponownie się zaciągając.
Dałem znak Angusowi że może pójść skubać trawę. Nie paliłem przy nim. Nie chciałem ryzykować że mogło mu to jakoś zaszkodzić. Usiadłem w cieniu najbliższego drzewa upierając się o pień i odchylając lekko głowę do tyłu. Co jakiś czas przystawiałem papierosa do ust.

<Jonathan? i ta długość, następnym razem bardziej wysilę mózgownicę >.< >

Od Alexa cd Taigi

-Taa, Rose nazywa to pedanckim porządkiem. Sue miała obsesję na punkcie sprzątania i jakoś to podłapałem. Zapraszam do salonu-powiedziałem wskazując ręką pokoju.
W moim domu dominowały ciemne kolory, a jedynymi ozdobami były ramki ze zdjęciami. Z każdym z nich wiązała się jakaś historia. Usiedliśmy na skórzanej kanapie.
-Jak się podoba Zance?- zaśmiałem się.
-Niektóre spojrzenia przyprawiły mnie o ciarki.
-To mógł być mój sąsiad. Milutki staruszek-rzekłem z sarkazmem.-Najbardziej znienawidzona osoba w okolicy. Co sobie życzysz do picia? Sok, herbata, kawa?
-Może być sok.
-Tak jest szefowo.
Poszedłem do kuchni przynieść sok i szklanki. Wracając wyjrzałem przez okno na psa, który biegał za własnym ogonem.
-A właściwie co za problem miała tamtą kobietą?

Taiga?

Od Taigi Cd. Alexa

Gdy chłopak wyszedł zajęłam się czytaniem księgi, cóż po godzinie byłam już na tyle zmęczona,że nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziłam się rano z książką w rękach. Cały poranek myślałam nad zaproszeniem do diabełka, w sumie dlaczego by nie iść. Po obiedzie byłam już gotowa do wyjścia, kiedy usłyszałam pukanie, jak się okazało była to starsza pani, którą znałam jedynie z widzenia
- Pani Taiga tak? - Zapytała z miłym uśmiechem, a ja przytaknęłam - Słyszałam, że zajmuje się pani zielarstwem, moja wnuczka zachorowała i nie wiem już co robić - Zaczęła
- Co jej dolega? - Zapytałam z powagą
- Gorączka od trzech dni, nic jej nie zbija, próbowaliśmy wszystkiego - W jej oczach widziałam zdenerwowanie - Ma dopiero 5 lat
Na te słowa westchnęłam, nie powinnam używać magii na zwykłych ludziach, ale zrobiło mi się szkoda tej małej. Starsza pani podała mi swój adres. Od razu poszłam się przebrać i wyszłam w las po niezbędne dla mnie zioła. W sumie może tylko one wystarczą, muszę ją zobaczyć. Przygotowana na wszystko ruszyłam na wskazane mi miejsce. W łóżku zobaczyłam małą dziewczynkę, blond włoski, jasne oczka, przypominała mi porcelanową laleczkę. Na jej czoło położyłam przygotowany wcześniej obkład, nie używałam magii, nie widziałam takiej konieczności. Jej rodzicom dałam specjalne zioła do żucia, odczekałam tam 30 minut, jak się okazało temperatura zaczęła spadać, a mała odzyskiwała apetyt. Podziękowali mi, chcieli zapłacić, ale nie przyjęłam pieniędzy. Wróciłam do siebie, było już za późno na odwiedziny, więc postanowiłam poczekać do dnia następnego....
Stoję przed jakimiś drzwiami i za ch.olere nie wiem czy to jest jego dom, słyszałam wiele o tym mieście, ale nie sądziłam, że może aż tak przerażać, niektóre spojrzenia powodowały u mnie ciarki. Czekałam kilka minut, aż drzwi otwarł mi Alex. Miał na sobie luźne spodnie, a z jego włosów kapała woda, domyśliłam się, że zapewnię przeszkodziłam mu w prysznicu
- Cześć, nie przeszkadzam? - Zapytałam z lekkim uśmiechem
- Cześć, nie możesz wejść - Wpuścił mnie do środka, byłam zaskoczona jaki panował tam porządek, wszystko miało swoje miejsce, nie było tam żadnych niepotrzebnych ozdób, wszystko wyglądało tak sterylnie
- Miałam wpaść wczoraj, ale miałam pilną sprawę - Zaczęłam rozglądając się
- Coś się stało?
- Pewna kobieta poprosiła mnie o pomoc, jestem zielarką więc czasem mi się to zdarza - Wyjaśniłam - Nie sądziłam, że tak lubisz porządek

Alex?

Od Jonathan'a CD Ash'a

- Ale teraz, zaraz?- wyprostowałem się i odchyliłem nieco do tyłu, by oprzeć się dłońmi o zad ogiera. Koń był tak wielki, że musiał uklęknąć, bym na niego wsiadł.
- Nie, teraz jutro. No mów gdzie mieszkasz!- odpowiedział natychmiast. Był poddenerwowany. Zaraz. Najpierw chce papierosy, potem, gdy dowiaduję się, że jestem zielarzem od razu chce tabakę, a teraz jest zirytowany. Uch, uzależniony?
- Po pierwsze, zawróć- uśmiechnąłem się do jego pleców. Chłopak natychmiast wykonał polecenie. Mruknąłem, że musi skręcić w czwartą ulicę na lewo, a potem będzie już z górki, bo to naprawdę niedaleko. Kiwnął na to głową, co uznałem, za gest informujący, że rozumie. Jechaliśmy w ciszy, przerywanej tylko przez stukot kopyt czarnego ogiera, który kłusował dumnie między ludźmi. Oczywiście nie wytrzymałem długo i po chwili zagadałem.
- To... jak masz na imię?
- Ash...
- Ash! Mogę na Ciebie mówić Ashie? To takie urocze zdrobnienie! Pasuje do Ciebie! Nawet mi nie zakazuj, bo i tak będę mówił na Ciebie Ashie... Ashie, Ashie, Ashie- powiedziałem prawie na jednym wdechu.
- Co?
- Co, co?
- Mówisz, że... Ashie, to urocze i... pasuje do mnie? Co?
- No bo jesteś uroczy? Tak? Nie? Nie wiem. To znaczy wiem. Dla mnie jesteś. Jesteś jak panda! Pandy są słodziutkie, prawda? Niby duże, groźne, a jednak takie urooocze. Ciekawe czy jest taka rasa, no ten... co zmienia się w pandy! Jak wilkołaki, tylko, że... pandołaki! Tak! Jesteś pewny, że nie jesteś pandołakiem, Ashie?
- Nie, nie jestem żadnym... pandołakiem? Nie jestem Ashie, tylko Ash. Ach no i... czy ty się kiedykolwiek zamykasz?
- Tylko jak śpię ale podobno wtedy też często mówię. Tylko, że często niewiadomo co i zupełnie od czapy.
- Uhu...
- A tak ogólnie to ja jestem Jonathan, ale mów mi Jona, albo John, albo Jonek, może być też Jo, ale tego to nie lubię. O tu skręć w lewo. No w każdym bądź razie, przedstawiliśmy się sobie i jest fajnie. Bo jest fajnie. Prawda? Dla mnie tak, ale czy ty czujesz się komfortowo?
- Ty zawsze tak dużo mówisz?
- Podobno tak. Nawet matka zastanawiała się czy mnie przypadkiem nie podmienili w szpitalu, bo większość mojej rodziny jest statyczna i nie za dużo się odzywa. Ale miałem podobno pradziadka Aleksieja, który był tak samo narowisty jak ja. Czyli to dziedziczne!
- Boże, bądź cicho na choćby pięć minut. Proszę?- wyszeptał.
- Okay!- po tym słowie zamilkłem. Ashie odetchnął z ulgą i szarpnął wodzami, po czym koń zaczął cwałować. Rozłożyłem ręce i łapałem w płuca powietrze, które przelatywało nad schylonym chłopakiem. Byłoby cudownie już do końca, gdyby nie fakt, że ogier przeskoczył nad jakimś pudłem leżącym na środku drogi. Przestraszony, od razu zareagowałem przylgnięciem do pleców Ash'a. Usłyszałem tylko stłumiony chichot, po czym od razu się wyprostowałem i założyłem ręce na piersi- skręć za chwilę w prawo. Teraz- burknąłem odwracając głowę. Gdy zobaczyłem mój dom, wskazałem mu go, a on zatrzymał konia centralnie przed nim. Chciałem zejść z ogiera samodzielnie, ale chłopak mnie powtrzymał. Sam zsiadł, a gdy już stał stabilnie na ziemi, złapał mnie pod pachami i ściągnął mnie z niego. Jestem od niego niższy tylko o... no o dwadzieścia centymetrów... ale to nie znaczy, że sam sobie nie poradzę! To znaczy... fakt, wyglądam na piętnaście lat, ale hej! W wieku czternastu już wyprowadziłem się z domu i zacząłem podróżować!
- To ten... idziemy po tę... tabakę?- spytał nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. Kiwnąłem głową i ruszyłem w podskokach do drzwi. Zatrzymałem się centralnie przed nimi i już miałem wsadzić klucz do zamka...
- K***a- położyłem dłoń na drewnie. Teraz przypomniałem sobie, jak wielki chlew tam mam. Nie rozpakowane od tygodnia pudła, na których leżą stare, brudne koszulki, stare jedzenie i kilka zużytych bokserek (niektóre z wiadomych powodów), to raczej niezbyt przyjemny widok.
- Co jest? Zapomniałeś czegoś?- kruczowłosy stał przy mnie. Walnąłem czołem o drzwi.
- Nie. Po prostu mam tam chlew do potęgi entej.
- Nie może być tak źle.
- Okey. Skoro chcesz. Ale ja nie odpowiadam za wypalenie oczu i zanik węchu- wzruszyłem ramionami i otworzyłem drzwi. Weszliśmy powoli.
- Oo k***a!- chłopak zatkał nos i cofnął się, przez co wpadł na ścianę.
- Nie mów, że nie ostrzegałem.
- Ale weź! Ja do tego jestem... no smokiem! Agh! Wyczulone zmysły! Tu, to udręka! Stary, ile ty tu mieszkasz?!
- Tydzień?
- W TYDZIEŃ DOPROWADZIĆ DOM DO TAKIEGO STANU?! JEZUS! DAJ MI TĄ TABAKĘ, JA IDĘ NA DWÓR!- zawył i zaczął szukać dłonią klamki.
- Nie przesadzaj. Chodź, z czasem będzie lepiej- złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Załkał żałośnie. Zaprowadziłem nas do składziku ziół. Tutaj było czysto i ładnie pachniało, szczególnie lawendą. Ashie od razu się uspokoił i przejechał dłonią po swoich włosach, wdychając delikatny zapach. Jego źrenice się rozszerzyły- Tylko się nie naćpaj, Ashie.
- Nie Ashie, tylko Ash... a ten zapach jest taki ładny... spokojny...- wyszeptał.
- Dobra, dobra Ashie. To tabakę, tak?
- Uhum...
- Nie jest zbyt dobra i droga, ale chyba lepszy rydz niż... ygh! Nic!- zacząłem podskakiwać w celu dosięgnięcia ziół. Leżały wysoko, a ja aktualnie nie miałem drabiny. Musiało to wyglądać komicznie i pewnie tak było, bo chłopak zaraz począł chichotać. Tak. CHICHOTAĆ jak mała dziewczynka. Zrezygnowany oparłem się czołem o półkę- A najgorsze to, że przestałem już rosnąć- dodałem, na co Ash ryknął nieopanowanym śmiechem. Westchnąłem cicho.
- Dobra karle- nagle do mnie podszedł, ukucnął za mną i już po chwili siedziałem mu na barana. Sięgnąłem po woreczek. Chłopak już chciał mnie odstawić, gdy zaprzeczyłem, mówiąc, że na lewo mam jeszcze tytoń, jeżeli chce.

(Ashie?)

Od Lucas'a CD Eris

Przemienilem sie w czlowieka, a elfka spojrzala na mnie zirytowana.
-Ty szujo.-Warknela, na co usmiechnalem sie szelmowsko.
- Chcialem sie przedstwic, ale zaczelas mnie glaskac i bylo tak przyjemnie.-Powiedzialem, a dziewczyna tupnela nogą i zaczela iść w przeciwnym kierunku. Ruszylem za nia.
-Przepraszam.-Powtarzalem, ale elfka nie reagowala. W pewnym momencie zachwiala sie na nogach i zaczela upadac. Zlapalem ja w ostatnim momencie i staralem ocucic.
-Co sie stalo?-Zapytalem, kiedy blondynka zaczela otwierac oczy.
- One tak glosno krzycza.-Szepnela i ostroznie postawilem dziewczyne na nogach.
-Wiem, o co ci chodzi. Nie idz za mna.-Warknalem zmieniajac sie w wilka. Ruszylem w strone wodospadu, gdzie lowcy zastawili sidla. Wrocilem do ludzkiej postaci i zmieszalem sie z otoczeniem.  Wiedzialem, ze elfka tez tu niedlugo dotrze.  Zaczalem zblizac sie po cichu do mezczyzn. Kiedy byle wystarczajaco blizko uderzylem pierwszego w twarz. Ruszylem do klatek wypuszczajac zwierzeta z niewoli, a potem zabralem sie za reszte lowcow. Po obezwladnieniu dwoch, moj kamuflaz zniknal, a ja stalem sie widzialny. Staralem sie pozbyc pozostalej dwojki. Po dluzszej walce to sie udalo. Kiedy elfka wylonila sie z lasu, ciala lowcow zniknely, a ja upadlem na kolana. Bylem wykonczony, mialem wiele ran, a energie bardzo zuzyl kamuflaz.
Eris

piątek, 21 sierpnia 2015

Od Nathaly CD Michaela

Zmarszczyłam brwii.
-Ale ja jestem grzeczna! -Przeturlałam się na plecki, obnażając swoje nagie piersi.
-Czyżby? -Zamknął oczy i uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Oczywiście! Nie piję, nie palę . To nie dla mnie -Zaśmiałam się cicho.
-A ta taka specyficzna roślinka w twoim pokoju to Ci krasnoludki podrzuciły? Hm?-Zerknął na mnie kątem oka,a następnie niżej na piersi.
-Wow. Skąd wiedziałeś?- Przewróciłam się na bok i pokazałam mu język.
-Ale kłamiesz małpko.
-Nie jestem....
-Ależ jesteś -Cmoknął mnie w czółko.-A teraz chodź spać. -Odparł, po czym przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy.
*Ranek*
Obudziłam się pierwsza. Podparłam się jedną ręką a drugą natomiast przetarłam twarz. Westchnęłam cichutko. Spał tak słodkoo...
-Michael Wstawaj -zachichotałam i lekko pstryknęłam go w nos.
-Jeszcze 5 minut mamooo...-Zakrył twarz poduszką.
-Nie ma tak.-Przygryzłam wargę, po czym wstałam z łóżka. Znalazłam wczorajszą bluzkę i ją zarzuciłam na siebie. Spięłam byle jak włosy a następnie stanęłam przed nim i skrzyżowałam ręce.-Wstaniesz z łaski swojej?
-Nieee.... -Burknął.
-Twój wybór. -Pociągnęłam go za nogę, a ten zleciał z hukiem na ziemię.
-NAT! To bolało!
-Ooooo! Obudziłeś się! -Zaśmiałam się.
-TAK! -Przetarł oczy, a ja podeszłam do niego schyliłam się i pocałowałam go na dzień dobry.
<Michael?>

Od Alexa cd Taigi

Uśmiechnąłem się lekko do niej.
-Nie taki demon zły jak go rysują, co?
-Zgadza się.
-Jedna babcia powiedziała mi kiedyś co myśli o upadłych. Taaaaa, nie mam pojęcia skąd znała takie słowa. A z drugiej strony...
Wcale się nie dziwię, że jest o nas taka opinia. Wielu z upadłych pracuje w laboratoriach. A chyba nie muszę tłumaczyć co tam robią. Mało osób wychodzi stamtąd, a nawet jeśli uda się wyjść to nie są do końca normalni. Nie obowiązują tam żadne zasady.
-Skąd wiesz?
-Matt i Rose są naukowcami, a ja strażnikiem, więc... sporo wiem, ale nie lubię o tym mówić.
Uśmiechnąłem się do niej.
-Wiesz co? Jesteś jedną z niewielu osób, które uważają mój charakter za ciekawy- powiedziałem, a dziewczyna zaśmiała się.
-No kto by się spodziewał.
-Nie ja.
Spojrzałem na zegarek.
-W dobrym towarzystwie czas szybko leci. Muszę iść. Mam zmianę na straży.
-Skoro musisz.
Wstałem ruszając do drzwi, ciągnąc Hadesa za mną. Zanim wyszedłem odwróciłem się do Taigi.
-Jako rewanż zapraszam cię do siebie, do Zance.
-Dzięki, może skorzystam.
-Cześć.
-Cześć-powiedziała lekko się uśmiechając.
Pomachałem jej odchodząc. Zastanawiałem się, czy skorzysta z zaproszenia i czy odważy się przyjść do mojego sektora. Wróciłem, zjadłem coś na szybko i położyłam się chwilę. Zostawiłem psa w domu i ruszyłem na nocną zmianę.
Kiedy wróciłem do domu dochodziła ósma. Wypuściłem psa do małego ogródka za domem. Rozejrzałem się po domu. Rose zawsze śmiała się, że panuje u mnie pedantyczny porządek. Położyłem się na kanapie i zasnąłem.

Taiga? Jakąś blokadę dzisiaj mam

Od Ash'a CD Jonathan'a

-Nic się... Nie stało...- powiedziałem trochę niepewnie.
Ten dzieciak był trochę dziwny. Odwróciłem głowę i już chciałem iść, ale nadal czułem jego wzrok na sobie. Starałem się nie zwracać na to zbytniej uwagi. Westchnąłem cicho i sięgnąłem ręką do kieszeni. Nadal była tam tak bardzo nielubiana przeze mnie pustka. Wziąłem głęboki oddech. Odwróciłem się w stronę chłopaka za mną, który jeszcze siedział uśmiechając się.
- Masz może fajki?- spytałem ni stąd ni z owąd.
- Hm?- spojrzał na mnie, jakby przez chwilę był nieprzytomny.
Pomyślałem że może ma coś z głową, więc kucnąłem naprzeciwko niego.
- Spytałem. Czy. Masz. Papierosy- powoli powtórzyłem moje wcześniejsze pytanie.
- Aaa o to chodzi...- przechylił głowę lekko w bok po czym dodał- Nie, nie mam- uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Yhh szkoda...- westchnąłem cicho.
- Ale mogę poszukać- szybko dopowiedział.
- Co? Myślisz że takiemu dzieciakowi jak ty sprzedadzą papierosy?- zaśmiałem się.
- Wypraszam sobie. Mam już skończone siedemnaście lat- oburzył się, co mnie zaskoczyło.
Chłopak dużo niższy ode mnie miał siedemnaście lat. Jakoś ciężko mi było w to uwierzyć, no ale dobra. Rozejrzałem się po okolicy. Jak zwykle. Pustki na rynku, ale za to tłumy ludzi siedziały w barach i różne stwory czaiły się w zaułkach. Wolałem nie zostawiać go samego. Jeszcze coś zrobią temu chudzielcowi. Pociągnąłem go za rękę żeby wstał.
- Gdzie idziemy? Na spacer?- zapytał wesoło.
- Coś w tym stylu...- odparłem rozglądając się.
Gdzieś tutaj zostawiłem Angusa. Na wszelki wypadek zagwizdałem. Ogier pojawił się dosyć szybko. Nie był zadowolony widząc obok mnie kogoś obcego. Poklepałem go po grzbiecie żeby się położył. Ten chłopak był za niski żeby wejść na takiego byka jak Angus. Wskazałem mu żeby na niego usiadł, co posłusznie wykonał. Ogier podniósł się a ja chwyciłem za wodze i ruszyłem uliczkami. Stukot kopyt rozchodził się echem po okolicy. Trwała cisza, którą co jakiś czas przerywało rżenie.
- Czym się zajmujesz?- zagadnąłem.
- Jestem zielarzem- odparł jak zwykle wesoło.
- Zielarzem? A masz może suszoną tabakę?- momentalnie na niego spojrzałem.
- Aaa być może. Musiałbym poszukać- wzruszył ramionami uśmiechając się.
- To jedziemy do ciebie. Teraz- wskoczyłem na Angusa- Mów gdzie mieszkasz- może i byłem trochę zbyt stanowczy i w ogóle, ale myśl że za niedługo będę mógł znowu zapalić działała na mnie jak narkotyki.

<Jonathan?>

Od Vincenta CD Shelby

Chęć niesienia pomocy potrzebującym wpakuje mnie kiedyś do grobu. Ale jak na razie cieszę się, że mój czas jeszcze nie nadszedł i nie muszę, jak na razie, wąchać kwiatków od spodu. Nie miałem pomysłu na odciągnięcie uwagi tak dużej liczby ludzi - zwykła bójka zajęłaby co najwyżej parę najbliżej stojących osób. Za to...gdybym pokazał swoje skrzydła... Mógłbym także użyć ich do ucieczki. Niestety - wtedy musiałbym pożegnać się z tym miastem na zawsze. Chociaż...ciemność może być moim sprzymierzeńcem. Może nikt nie rozpozna mojej twarzy, kiedy dookoła świecą jedynie pochodnie? Spróbuję. Nie mam wyboru.
- Hej, wy! - krzyknąłem w stronę strażników, stając tak, by mieć pochodnie za plecami - Mówicie, że rozpoznacie każdego nadnaturalnego? A widzieliście kiedyś anioła? - i nim zdążyli jakkolwiek zareagować, rozpostarłem swoje skrzydła. Dodatkowe parę sekund dało mi zaskoczenie. I co najdziwniejsze, to jakaś postronna osoba krzyknęła:
- To nadnaturalny! Pomocy!
Dopiero wtedy garstka strażników ruszyła w moją stronę. Uniosłem się w powietrze i nim zdążyli napiąć łuki, byłem już wystarczająco wysoko, by nie mogli mnie zauważyć. Kiedy adrenalina przestała na mnie działać i ochłonąłem nieco, skierowałem się w stronę domu Shelby. Gdzie indziej by się skryła? Mam tylko nadzieję, że nie słyszała jak krzyczą o nadnaturalnym... Wylądowałem w ciemnym, odludnym zaułku. Lot nocą może i jest piękny, jednak zarazem niesamowicie lodowaty. Trzęsąc się jak osika, wyjrzałem dyskretnie na ulice. Na moje szczęście: jedyną osobą jaka się tutaj znajdowała był nieprzytomny pijaczyna. Uspokojony, podszedłem pod dom Shelby i cicho zapukałem. Długo czekałem, nim usłyszałem zbliżające się kroki. Drzwi otwierały się bardzo powoli.
- Shelby? Wszystko w porządku? Udało się? - zacząłem nerwowo zadawać pytania, nim jeszcze ją ujrzałem. Kiedy w końcu wyjrzała zza drzwi, moim oczom ukazała się twarz dziewczyny, błyszcząca od łez.
- Shelby...Co się stało? - zapomniałem o wcześniejszych pytaniach. Chciałem ująć jej twarz w ręce, jednak odtrąciła moje dłonie, po czym ponownie spojrzała swoimi udręczonymi oczyma w moją stronę. Czy wie...
- Kiedy uciekałam, stało się coś...dziwnego... - zaczęła cicho mówić, co chwila pociągając nosem - Złapał mnie, a ja... ja chyba go podpaliłam.

Shelby? :>

Od Taigi cd Alexa

Wlozylam brudne naczynia do zlewu i wyciagnelam szklanke do siebie. W miseczke nalalam wody podając psu.
- Może lepiej chodźmy do salonu? - zaproponowalam z lekkim uśmiechem, chłopak przystanął na moją propozycje. Na stoliku polozylam karton soku i i usiadlam na kanapie obok upadłego
- Więc? - spojrzał na mnie wyczekujac odpowiedzi
- Wiedziałam że są to stereotypy i nie bardzo w nie wierzylam, jednak na początku miałam co do Ciebie wątpliwości - wyznalam ze spokojem
- Ale mimo wszystko zaproponowalas żebym Ci pokazał klub - Przypomniał mi a ja się z nim zgodzilam
- Bo mi pomogles - spojrzalam na niego z uśmiechem - Od małego mówiono mi że upadli i wampiry to złe istoty, wampiry znam a jeśli chodzi o upadłych to jesteś chyba pierwszym którego poznałam bliżej - Zaczęłam ze spokojem - Zło wcielone tak się o was mówi, ja wiem że to stereotyp jednak wiele osób w to wierzy i boi się takich jak Ty, podrywacze, zaklamani, i że nie można zaufać to się właśnie najczęściej słyszy
- A Ty co myślisz? - cały czas był spokojny czym mnie niezwykle zaskoczył, pewnie nie raz spotykał się z takimi określeniami
- Myślę że to wszystko to wymysly, nie wydajesz się być zły,to że masz ostry charakter jest nawet ciekawe, a reszta się nie zgadza, po pierwsze pomogles mi, po drugie można z Tobą o wszystkim pogodac i po trzecie, gdybyś chciał wykorzystalbys tamtą noc oboje wiemy że mogłeś i że pewnie nawet bym się nie opierała,a mimo wszystko nic nie zrobiles - Usmiechnelam się lekko przechylajac szklanke z sokiem

Alex?

czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Scarlet - c.d do Ash'a

Popatrzyłam na niego, odsunęłam się i wpuściłam go do środka.
- Śpisz w salonie. – oznajmiłam bez najmniejszego entuzjazmu.
- Okey. – odparł.
Poszłam do góry, do swojej sypialni. Szybko zabrałam jakieś swoje czyste rzeczy, otworzyłam drzwi od sypialni i zobaczyłam, że przed nimi stoi Ash. O mało nie upadłam na podłogę, odsunęłam się kilka kroków do tyłu.
- Co ty tu robisz? – spytałam. – Chcesz spać w schowku na miotły?
- Niee.. – odparł.
Wyminęłam go i zeszłam po schodach na dół. Weszłam do łazienki, zakluczając drzwi. Z szafki wyjęłam ręcznik i powiesiłam tuż obok prysznica, czyste ciuchy położyłam na ręczniku i zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej.
~
Po szybkim prysznicu, wyszłam z kabiny, wytarłam ciało ręcznikiem i założyłam piżamę czyli koszulę nocną i majtki. Ręcznik rozwiesiłam i wyszłam z łazienki. Ash siedział na kanapie i patrzył w sufit.
- Co tam tak patrzysz? – spytałam siadając obok niego.
- A co nie mogę?
- W sumie… Możesz. – odparłam posyłając mu lekki uśmiech.
Nie spojrzał na mnie, westchnęłam cicho. Wstałam z kanapy i poszłam do góry, do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i zgasiłam światło. Położyłam się łóżku wtulając w kołdrę. Było w sumie ciepło, więc nie musiałam się przykrywać, hm… Jakiś plus.
Ash? xd

Od Alaski C.D. Michael'a

Kiwnęłam twierdząco głową i zrobiłam tak jak chciał chłopak. Położyłam się powoli na wodzie i spokojnie oddychałam.
-Bardzo dobrze.-Powiedział Michael i delikatnie zaczął podtrzymywać mnie.- Teraz spróbuj robić duże koła rękami, a kiedy poczujesz się pewnie zacznij delikatnie machać nogami.-Wytłumaczył, a ja spojrzałam na niego nie pewnie i zaczęłam wykonywać polecenie. Kiedy byłam już rozluźniona dołączyłam nogi, a Michael mnie puścił.  Przepłynęłam kawałek, kiedy przed oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy, które stawał się coraz większe. Złapałam oddech tracą świadomość.
 Ocknęłam się na łące. Niebo było szare, a krajobraz wokół mnie jakby martwy.  Nagle na niebie pojawiły się tuziny kruków. 
 Na ziemie spadło kilkadziesiąt piór, które zaczęły się... palić. Patrzyłam na to nie dowierzając. ,że me oczy widzą nogi...
Zerwałam się na równe nogi i uciekałam przed płomieniami, które zaczęły pochłaniać las. 
-Musisz je ratować.-Głos w mojej głowie rozsadzał  mi czaszkę. 
-Kogo?! Co się dzieje?!-Krzyczałam biegnąc na oślep. W pewnej chwili potknęłam się upadając na kolana. 
-Bogowie są źli. Feniksy uciekają...... Musisz je uratować.-Głos w moje głowie stawał się coraz bardziej natarczywy. 
Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Michael'a. widać było, że się martwi. Zorientowałam się szybko w sytuacji. Leżałam na ziemi okryta ręcznikiem, a brunet trzymał moją głowę na kolanach. Zerwałam sie na nogi i zaczelam biec. Michael ruszyl za mną i w ktoryms momencie zlapal monie za ramiona zatrzymując.
-Co sie dzieje?-Zapytal, a ja zaczelam mu tlumaczyc.
-.....musisz mi pomoc.-Szepnelam patrząc na chlopaka, ktory niepewnie przelknal sline.  Skinął lekko głową, a ja ruszyłam dalej. Po kilkudziesieciu sekundach bylliśmy na polanie, na ktorej juz pietrzyl sie ogien. Michael zatrzymal sie od razu, a ja ruszyłam dalej. Stanęłam w epicentrum pozaru.
-Jak by to zgasic?-Zastanawialam sie i w pewnym momencie wpadlam na dość ryzykowny pomysl.  Rozlozylam rece na boki i zmuszalam plomienie do skumulowania sie wokol mnie. Ogien cofnał sie tworzac wokol mnie pierścien.
-Michael!!!-Krzyknelam, ale  chlopak nie odpowiedzial.
-Pewnie ratuje to cos, lub kogos z wizji.-Pomyslalam decydujac sie na ostatecznosc.  Przelknelam sline i zaczelam unosic sie do gory, a pode mną tworzyl sie wir ognia. Zauwazylam bruneta, ktory przyglądał sie temu z niedowierzaniem. Znalazlam sie wewnatrz ognistego tornada. Zaczelam wchlaniac plomienie.  Po chwili  czulam tylko cieplo roztywajace mnie od srodka. Spojrzalam na zgliszcza, ktore nie byly az tak rozlegle. Zaczelam spadac. Zbyt wiele energii zuzylam na te posuniecie. Po zderzeniu z ziemia stracilam przytomnosc.
Michael ..sorry ze tak dlugo

środa, 19 sierpnia 2015

Od Alexa cd Taigi

-Dzięki, my już jedliśmy.nogi
Zwróciłem wzrok na psa. Chyba się zepsuł, bo leżał spokojnie. Spojrzałem znowu na dziewczynę.
-Myliłem się co do ciebie.
-Tak, a co o mnie myślałeś?
-Kiedy wpadłaś na mnie, wtedy na targu, z książką, pomyślałem sobie sztywna nudziara. Jednak po przedwczorajszym, odwołuję to i przyznaję myliłem się.
-Wiesz, ja o tobie też myślałam coś innego.
-Jak to się można pomylić.
Oparłem ręke o stół i położyłem na niej głowę.
-Czy ty masz tu jakiś gaz uspokajający czy coś podobnego?
-Nie, a dlaczego?
-Bo pies mi się zepsuł. Nie biega, nie skacze...
-Może jest chory?
-Udaje grzecznego przy tobie.
Zaśmiała się, końcąc obiad. Usiadła przy stole biorąc się za jedzenie.
-Smacznego.
-Dzięki.
Gadałem, a dziewczyna słuchała jeżdżąc obiad. Kiedy skończyła zwróciłem się do niej.
-Powiedz moją droga czarodziejko, co takiego słyszałaś wcześniej o upadłych?

Taiga?

Od Shelby CD Vincenta

Spojrzałam na Vincenta, z resztą jak każda osoba która usłyszała jego krzyk.
Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści i zaczął iść w stronę prowadzącego. Jednak kilku jego "ochroniarzy" zatrzymało go. Mimo to nie chciał dać za wygraną. Widząc jaki wygląd przybierają sprawo podbiegłam do nich,złapałam Vincenta za dłoń chcąc go odciągnąć.
-Vincent..to nic nie da..
-Chcesz oglądać jak go torturują?-warknął i wyrwał dłoń.-Nie będę stał jak kołek!
-Nie chcę tego oglądać! Za kogo ty mnie uważasz..
W końcu udało mi się go odciągnąć.
-Musimy coś zrobić.-powiedział.
-Ale co?
-Uwolnić go.
-Nie damy rady..jest za dużo ochrony. Nie uda się nam tam przecisnąć.
-Mógłbym odciągnąć ich uwagę. Zaczepię jakiegoś gościa,stworzę bójkę. W tym czasie ty się do niego dostaniesz. Jest jedynie związany liną więc na pewno dasz radę. Gdy będzie wolny uciekniecie.
-Sądzisz że wszyscy rzucą się w twoją stronę z powodu bójki? Po za tym nie chcę by coś ci się stało.
-Uwierz..na pewno zwrócę ich uwagę.
-A-ale..
-Zaufaj mi.-położył dłoń na moim ramieniu.-Gdy usłyszysz mój głos biegnij w ich stronę.
-D-dobrze.-kiwnęłam głową.
-Tylko proszę..nie odwracaj się w moją stronę. Po prostu go ratuj.
Vincent oddalił się ode mnie i zniknął w tłumie. Nie musiałam długo czekać na sygnał. Usłyszałam jak zaczyna rzucać wyzwiskami..zaczęłam się zbliżać do całego widowiska. Gdy byłam tuż przy mężczyznach pilnujących by nikt nie dostał się na arenę usłyszałam krzyk jakiegoś mężczyzny "To nadnaturalny! Pomocy!"
C-co!? Vincent..!?
Jednak zrobiłam tak jak mi kazał. Nie odwróciłam się. Gdy zobaczyłam szczelinę między szeregiem stróżów zaczęłam biec w stronę uwięzionego. Nawet prowadzący zainteresował się bójką wszczętą przez Vincenta..chodź zapewne bardziej zainteresowało go stwierdzenie że wśród tłumu jest nadnaturalny.
Kucnęłam przy mężczyźnie.
-T-ty..-spojrzał na mnie.-Ch-chcesz mnie..?
-Gdy będziesz rozwiązany biegnij przed siebie.
-A-ale co z tobą..?
-O mnie się nie martw..
Udało mi się go rozwiązać. Pomogłam mu wstać,mężczyźnie udało się złapać równowagę. Wszystko szło świetnie jednak gdy odwróciłam się w stronę tłumu zobaczyłam że kilku strażników już biegło w moją stronę. Nadnaturalny tak jak mu kazałam zaczął uciekać. Sama chciałam to zrobić jednak jeden z nich złapał mnie. Chcąc się oswobodzić zaczęłam się szarpać..gdy mężczyzna mocniej zacisnął dłonie na moich nadgarstkach przez ból zamknęłam oczy..jednak ku mojemu zdziwieniu po chwili byłam wolna. Spojrzałam na strażnika,leżał na podłożu,jego ubrania w małym stopniu były spalone a skóra na rękach była poparzona. Krzyczał z bólu. Pozostali spojrzeli na mnie ze strachem w oczach po czym zaczęli się wycofywać.
Co się stało..? Czy..to byłam..ja..? Nie..nie..! To nie możliwe ja..! Nigdy nie..
Kompletnie zdezorientowana po prostu uciekłam.
Czułam się okropnie zostawiając Vincenta. Proszę bądź bezpieczny..proszę! Nie daj się złapać.

Vincent? Przepraszam że cię zostawiam ;_;

Od Taigi Cd. Alexa

Pierwszy raz tak bardzo polubiłam upadłego, cóż chyba wszystkie plotki, które słyszałam przy nim wydają się być zwykłymi kłamstwami. Stanęliśmy przy bramie, a ja przeciągnęłam się ziewając. Nie ukrywam, że marzyłam teraz, aby położyć się do swojego łóżka i zasnąć, ale wcześniej zimny prysznic.
- Jak będziesz kiedyś w okolice to wpadnij - Uśmiechnęłam się do niego lekko
- To zaproszenie? - Zaśmiał się lekko
- Coś w tym rodzaju - Odwzajemniłam gest - W takim razie, do zobaczenia - Pokiwałam do niego i szybkim krokiem udałam się w swoją stronę. Kiedy weszłam pod prysznic, poczułam ulgę. Zimne krople wody powoli spadały po moim ciele, dając uczucie przyjemnego dreszczu. Czyste ubrania, i łózko. Leżałam w nim do południa, dopiero głód sprawił, że z niego wyszłam. Wieczorem trenowałam różnego rodzaju zaklęcia.
Następnego dnia wszystko wróciło do normy, rano bieganie, śniadanie, ogarnięcie domu. Zaczęłam właśnie robić rybę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Wytarłam palce w ręcznik, aby złapać za klamkę. Po drugiej stronie ujrzałam Alexa
- Przeszkadzamy? - Dopiero teraz na dole zauważyłam jego szczeniaka
- Nie, wejdźcie - Wpuściłam ich do środka i wróciłam do kuchni. Chłopak usiadł przy stole,a pies położył się na zimnych płytkach
- Chyba jednak Ci przeszkadzamy - Przechylił głowę zauważając jak krzątam się po kuchni
- Daj spokój, robię tylko obiad, możecie zjeść ze mną, chociaż nie mam nic zbytnio dla Twojego psa - Otwarłam lodówkę przeglądając wszystko i wyciągając zimny sok, nalałam do szklanki stawiając przed Alexem

Alex?

Od Alexa cd Taigi

Spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem.
-Jak sama mówiłaś demony nie zawsze mają ochotę. Do niczego danie doszło. Rose ponosi wyobraźnia. Koszulkę zostawiłem, bo capi jak stara gorzelnia. Matt ma mi jakąś pożyczyć.
-Aha. Ale napewno do niczego nie doszło?
-Aniołem nie jestem, ale w tym możesz mi zaufać.
Do salonu wróciło rodzeństwo Haris z kanapkami.
-Siadać i zjadać-powiedziała Rose ze swoim uśmiechem.
-A ty co? Armie karmisz?
-Nie, Matta-zaśmiała się i oberwała od brata w bok.
-Masz-powiedział rzucając mi koszulkę.
Założyłem ją i zajęliśmy się śniadaniem. Kiedy zjedliśmy ja i Taiga wyszliśmy i ruszyliśmy do domów.
-I jak się imprezą podobała?
-Było super. Już dawno nie piłam tak ostrych drinków.
-Jej popisowe wymysły. Z miesiąca na miesiąc robi coraz mocniejsze.
-Żartujesz?
-Nie. Ale chyba zacznę cię trzymać z dala od Rose. Obie po alkocholu jesteście niebezpieczne.
-Spadaj-powiedziała pokazując mi język.
Doszliśmy do bramy.

Taiga?

Od Taigi Cd. Alexa

Człowiek śpi sobie smacznie, aż ktoś na niego wskakuje. Zgięłam w pół po czym przewróciłam na brzuch
- Rose jesteś nienormalna - Wydukałam z siebie, łapiąc się za głowę, właśnie teraz poczułam jak straszliwie mnie boli.
- Masz tabletkę i wodę, pomoże - Nie widziałam jej, ale wiedziałam, że się szczerzy - Ej Ty spałaś z diabełkiem? - Zaczęła się śmiać, a ja podniosłam się na łokciach lekko rozkojarzona.
- Skąd ten pomysł? - Rozejrzałam się po pokoju przecierając oczy
- Na podłodze w łazience jest jego koszulka, a Ty jesteś nieźle wytarmoszona, no przyznaj, że coś było - Z uśmiechem podała mi butelkę wody i tabletkę, od razu połknęłam ją, a wodę wypiłam jednym tchem
- Nic nie było - Mruknęłam
- Ale spał z Tobą bez koszulki, blondyneczka spali się z zazdrości - Zaczęła chichotać, a ja ponownie się położyłam
- Ciebie też tak boli? - Zapytałam zmieniając tym samym temat, dziewczyna jedynie skinęła głową - Nie powinnam - Westchnęłam przykładając rękę do jej czoła, trzy krótkie słowa wystarczyły, abyśmy obydwie poczuły się znacznie lepiej. Ból minął, ale dalej mnie suszyło
- Ale bajer! - Krzyknęła z radością
- Przydatne - Wstałam podchodząc do lustra i poprawiając włosy, aby wyjść jakoś do ludzi. Poprawiłam też bluzkę i przemyłam twarz wodą. Obydwie wyszłyśmy z pokoju, dookoła był niezły bałagan, jednak moja towarzyszka nawet nie zwracała na niego uwagi. Chłopacy rozmawiali o czymś, a ja wzięłam do ręki butelkę z wodą przechylając ją
- Uwaga mamy ważną informację! - Zaczęła Rosa - Nasz diabełek spał nie z Nina, a z czarodziejką - Słysząc to przewróciłam jedynie oczami
- To wyjaśnia dlaczego jest bez koszulki - Odezwał się brat Rose z śmiechem
- Dajcie sobie spokój - Spojrzał na nich groźnie, a ja się jedynie zaśmiałam
- Niestety, demony nie zawsze mają ochotę więc skończyło się na wspólnym chrapaniu - Poklepałam w ramię Alexa, co wywołało śmiech u pozostałych. Muszę przyznać, że Alex był całkiem fajny, jednak korciło mnie jedno pytanie, które powinnam mu zadać - Powinnam wracać - Przyznałam spokojnie
- Poczekaj zrobimy śniadanie, idźcie do salonu - Rose uśmiechnęła się do nas ciągnąc swojego brata do kuchni. Razem z Alexem usiadłam na kanapie
- Mam pytanie - Zaczęłam patrząc na niego
- Jakie? - Również na mnie spojrzał z lekkim uśmiechem
- Do niczego nie doszło prawda? - Zapytałam cicho - No wiesz, między nami

Alex?

Od Taigi Cd. Alexa

Obie zaśmiałyśmy się, kiedy chłopak znalazł się między nami. Obie zaczęłyśmy przy nim tańczyć.
- Alex! Przez Ciebie będę miał wgniecenia spadaj! - Ten chłopak był taki zdenerwowany, a ja nie wiedziałam o co może mu chodzić, przecież my tylko tańczyliśmy
- Ale dlaczego zabierasz nam diabełka - Załkałam teatralnie
- Zazdrościsz mi, że tańczę między nimi - Pokazał mu język i ponownie zakręcił z nami kółeczko
- Ej, nie przesadzaj jedna to moja siostra - Pociągnął go za nogę, tak że musiał zeskoczyć, obydwie zaczęłyśmy lamentować
- Nudziarz - Rose wskoczyła na swoje brata, w efekcie zostałam sama więc i ja zeszłam. Chwiejnym krokiem podeszłam do Alexa łapiąc się za jego bluzkę, aby utrzymać jakąkolwiek równowagę. Spojrzałam na niego z uśmiechem
- Tobie już chyba wystarczy - Pomógł mi się wyprostować trzymając za ręce, pokręciłam przecząco głową, a z daleka było słychać Rose
- Zostaw mi ją, ona jest moja! Ja z nią pije! - Słysząc to zaczęłam chichotać
- Wiesz co - Mój uśmiech nie schodził z twarzy - Ja chyba dzisiaj nie dojdę do domu - Wyznałam
- Właśnie widzę - Uśmiechnął się do mnie lekko - Mam Cię odprowadzić teraz czy...
- Wracam! - Nie dałam mu nawet dokończyć, oboje wróciliśmy do pozostałych do mieszkania. Ponownie zaczęło się picie, byłam już na maksa wstawiona.
- Spać mi się chce - Oparłam się o ramię Alexa
- Jesteś totalnie pijana - Szturchnął mnie lekko
- Sam jesteś pijany - Wydukałam z siebie - Spać mi się chce - Ponownie zaczęłam jęczeć - Spać! Alex spać! Rosa już śpi, ja też chce - Zaczęłam ciągnąć go za koszulkę
- Pokój na górze jest wolny, jakoś sobie poradzicie - Odezwał się właściciel, ten no brat Rosy
- A Rosa to Twoja siostra - Zaczęłam go dźgać w policzek - Jesteście podobni, ale ona ma biust - Mówiłam z uśmiechem
- Taiga idziemy - Alex zaczął, mnie ciągnąć, ale przecież ja rozmawiałam!
- Ale ja rozmawiam! - Jęknęłam wyrywając mu się - A wiesz, że ja też mam - Zaczęłam chichotać jak głupia. Kiedy diabełek wziął mnie na ręce i zaczął iść na górę - Dlaczego przerwałeś mi rozmowę? - Wychyliłam się tak, że widziałam schody
- Bo jesteś pijana - Rzucił mnie na łóżko, ale nie zdążył odejść bo pociągnęłam go za rękaw, tak że znalazł się nade mną, gdyby nie zaparł się rękami, leżałby na mnie całym swoim ciałem
- Nie chce spać sama - Wyszeptałam jedynie z uśmiechem

Alex? default smiley xd

Od Alexa cd Taigi

Spojrzałem na nią z wredny uśmiechem.
-A nie zaczniesz zaraz ciskać we mnie zaklęciemi?
-Nie.
-I tak idę-powiedziałem wstając, ale skończyło się tak samo jak poprzednia próba.
-Ale ja nie chcę spać sama. Nie zostawiaj mnie.
-Dobra, ale ma być spokuj-mruknąłem.-Suń się trochę.
Dziewczyna z triumfem na twarzy przesunęła się, a ja położyłam się obok. Oczywiście spokuj przy osobie, która ma za dużo endorfiny był nie możliwy. Już po chwili poczułem jak chodzi palcami po moim brzuchu chichocząc.
-Taiga spać miałaś, a jeśli zaraz nie pójdziesz to uduszę cię poduszką.
-Dobra, dobrą diabełku.
Po chwili uspokoiła się i zasnęła. W życiu nie powiedziałbym wtedy, kiedy się poznaliśmy, że to taka fajna dziewczyna.
Rano (o ile rankiem można nazwać 10) wyplątałem się z rąk Taigi, odsunąłem ją delikatnie i ruszyłem do łazienki. Ściągnąłem koszulkę, na której znajdowało się kim kilka drinków Rose i sądziłem łeb pod kran. Kac był mniejszy niż zakładałem wczoraj, ale wystarczający, aby mówić cicho. Szedłem do kuchni, po drodze mijając imprezowiczów, gdzie siedział Matt. Spojrzał na mnie i powiedział cicho:
-Koszulkę ci ukradli biedak?
-Biedne dzieci zabrały. Wszyscy śpią?
-Mack pojechał, a reszta śpi.
-Nie pił czy pojechał jako gorzelnia?
-Znajomy odwiózł go jego samochodem.
-Aha.
Poszedłem do salonu, gdzie ustałem wmurowany. Na środku pokoju stał prosiak sąsiada Matta, a na nim przyklejona kartka
,,Za wgnieciony dach przez imprezowiczów
Mack"
Zaśmiałem się cicho i wróciłem do kuchni.
-Co jest?
-Nic takiego. Zemsta faraona cię sięgnęła w salonie.
-Co?!
Wybiegł szybko mijając w drzwiach Rose. Weszła i chwycił butelkę z wodą.
-Temu co?
-Odwiedziła go panna Piggy. Mack się zemścił za nasz, a właściwie wasz taniec na samochodzie.
-Dlazczego na moim bracie?
-Mnie się boi, a ciebie i Taigę szanuję. Jak tam główką?
-Weź nic nie mów. Jak ch****a. Ale uwielbiam cię, za sprowadzenie Taigi-przyjrzała mi się.-A koszulkę co? Nina ci zjadła?
-Wal się.
-Taiga śpi?
-Pewnie tak.
Do kuchni wrócił wściekł Matt.
-Wyprowadziłem nieproszonego gościa.
Zaśmialiśmy się cicho.
-Idę zobaczyć, czy Taiga śpi, a ty poszukaj koszulki diabełku-powiedziała Rose i poszła na górę.

Taiga?

wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Taigi Cd. Alexa

Przyjaciela Alexa, coraz bardziej zaczęli mi odpowiadać, nigdy nie sądziłam, że mogłabym się przy nich tak dobrze bawić, znali mnie zaledwie dwa dni, a każdy odzywał się do mnie co najmniej jakbyśmy się znali od kilku lat. Diabełek wyszedł więc przeprosiłam wszystkich i nieco chwiejnym krokiem podeszłam do niego. Co jakiś czas zatrzymywałam się, aby złapać się ściany, muszę przyznać, że Rose wie jakie robić drinki.
- Podzielisz się z koleżanką? - Zapytałam z uśmiechem
- Nie wiedziałem, że palisz - Wystawił w moją stronę paczkę z papierosami, a ja wzięłam jednego, odpalił mi. Zaciągnęłam się patrząc na drzewa
- Nawyk z przeszłości - Wzruszyłam jedynie ramionami
- Wiesz, że jeszcze kilka drinków i leżysz - Na jego twarzy zauważyłam mały uśmiech
- Ja?! - Zaczęłam ze śmiechem - No proszę Cię, jestem trzeźwa jak jeszcze nigdy - Wyszczerzyłam się, a ten jedynie pokręcił głową. Oboje skończyliśmy palić i wróciliśmy do reszty towarzystwa
- Ty też palisz? To jest bardzo złe, nie ucz się od niego - Matt wskazał palcem na Alexa, a ja zaśmiałam się cicho. Przez ponad 30 minut miałam gadane jakie palenie jest złe, chyba pierwszy raz ktoś dał mi taki wykład. Prawie każdy był już nieźle wstawiony, z Rose dogadywałam się niezwykle dobrze, co mnie zaskoczyło. Zaczęłyśmy na cały głos śpiewać, chociaż żadna z nas nie znała słów.
- Idziemy na dwór! - Nawet nie wiem kto to powiedział, poczułam jedynie jak szatynka ciągnie mnie w stronę drzwi, ja jedyne co mogłam zrobić to się śmiać. Na dworze stali wszyscy, jak się okazało to kochana blondi kazała nam wyjść. Twierdząc, że tutaj będzie się lepiej tańczyć. Zaczęła wywijać obok Alexa, a ja starałam się nie zwracać na to uwagi
- Co czarownica już wymięka - Rzuciła nagle, co mnie jeszcze bardziej wkurzyło
- Nie mam ochoty patrzeć na Twój tyłek, to że odsłonisz prawie cały i założysz rajstopy to i tak każde zauważy cellulit - Uśmiechnęłam się do niej niewinnie i jednym ruchem weszłam na maskę jakiegoś samochodu - Poza tym, tak się tańcz
Taiga złaź - Usłyszałam głos Alexa spojrzałam na niego krzyżując ręce
- Sam złaź, ja się tutaj dobrze bawię, wracaj do swojej blondynki, ja się dopiero rozkręcam - Wyszczerzyłam się łapiąc równowagę

Alex?

Od Alexa cd Tagi

Patrzyłem że śmiechem na dziewczynkę, do której po chwili dołączyła Rose. Obie dziewczyny tańczyły śmiejąc się w głos. Zdecydowanie były pijane.
-Serio? Na moim wozie?-rzekł Mack.
Wszyscy, którzy to słyszeli wybuchnęli śmiechem. Towarzystwo przestawało już ogarniać co się dzieje.
-Taiga, przypominam, że kazałaś mi się pilnować i że jak zaczniesz tańczyć na samochodzie to znak, że nie ogarniasz- powiedziałem z uśmiechem.
-Ja bardzo dobrze ogarniam-powiedziała łamiąc Rose, aby złapać równowagę, co w efekcie skończyło się glebą obu dziewczyn i ich wielkim śmiechem.
-Zostaw ja i chodź się bawić-powiedziała blondynka, wieszają się mi na ramieniu.
-Nie dzięki-warknąłem odsuwając się od niej.-Daj mi spokuj w końcu, albo cię uduszę-odeszła obrażona, a ja zwróciłem się znowu do dwóch wesołków na samochodzie.-Taiga, wciąż uważasz, że nie jesteś pijana?
-Tak!
-Jak tam sobie uważasz.
-Rose złaź!-Krzyknął Matt do siostry na co w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec.
-Są pijane nic nie poradzisz brachu.
Ustałem ze śmiechem obserwując kompletnie zalane dziewczyny. Obie bardzo dobrze się dogadywały.
-Diabełek, co się szczerzysz?
-Tak sobie-odparłem, a po chwili dodałem-zróbcie miejsce.
Wskoczyłem na samochód i zacząłem z nimi tańczyć.

Taiga?

Ogłoszenie!

Dzięki Wam nasz blog ma już 12000 wyświetleń!!
Dziękujemy :D!!!

Od Eris

Słońce powoli chyliło się ku końcowi. Promienie słońca muskały moje ramiona i jeszcze twarz. Moja droga rozchodziła się. Wybór prosty - iść nadal prosto lub skręcić i zahaczyć o las. Wybrałam tą pierwszą.
Myślami wiodłam po dniu dzisiejszym. Porozmawiałam z krukiem , który się zgubił i uratowałam roślinę oraz...
-Wilk? - zapytałam.
Jakby gdyby nic moim oczom ukazał się wilk.
-Skąd się tutaj wziąłeś? - uklękłam i wyciągnęłam dłoń. - Jestem elfem i mnie nie musisz się bać.
Stworzenie podeszło i powąchało dłoń. Odważyłam się go pogłaskać.
Usiadłam po turecku , a wilk okrążył mnie i położył pysk na mojej nodze. Mimowolnie zaczęłam go głaskać.
Zmrok zapadł nim się obejrzałam.
-Wybacz śliczny ale muszę się zbierać...
Wstałam i otrzepałam się.
-Czekaj , odprowadzę cię. - powiedział.

<Lucas? Wybacz ale brak we(ł)ny>

Od Alexa cd Taigi

Spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem.
-Na zdrowie czarodziejko.
Znałem doskonale wymysły alkoholowe Rose i zakładałem, że po dwóch godzinach będą kompletnie pijane. Ruszyliśmy do salonu gdzie siedziała reszta. Matt przywitał nas krzykiem:
-Przybyła poskromczyni Princess-zaśmiał się głośno.-Witamy i zapraszamy. Rose dawaj szybciej te swoje wynalazki!
-Wal się!
-Kochana siostrzyczka-mruknął pod nosem.
Było około piętnastu osób. Wszyscy mieli wygodnie, ponieważ dom Matta, nie należał do najmniejszych. Wystarczyło nawet miejsca do zrobienia tymczasowego parkietu. Znałem lub kojarzyłem prawie wszystkich. Taiga i Rose siedziały ze mną, Mackiem oraz Mattem. Siedzieliśmy na kanapach żartując, kłócąc się i pijąc. Około dziewiątej, kiedy wynalazek Rose zaczynał powoli działać, dosiadła się do nas Nina.
-Część.
-Ooooo Dark Princess przybyła-zaśmiał się Matt, a my zawturowaliśmy mu śmiechem.
-Dowcip ci się wyostrzył? Dobrze, że to u ciebie w domu, to nikt nie będzie musiał cię ciągnąć.
-Mam wam dziękować, za pakowanie mnie do chlewu sąsiadów?
Ryknęliśmy śmiechem.
-Miło by było- powiedział poważnie Mack.-Miałeś trochę bliżej niż z klubu.
-I świński zapach. Bardzo dziękuję- odrzekł z sarkazmem.
-Chcesz to skoczę po twoje Nowe znajome świnie-powiedziałem do niego.
-Zejdźcie ze mnie.
-Idę zapalić-mruknąłem i ruszyłem na taras.
Matta zawsze do białej gorączki doprowadzało, kiedy paliłem w jego domu i przy nim.

Taiga?

Od Jonathan'a

Nie ma to jak zbieranie tych irytujących, świecących na niebiesko ziół po północy. Czemu po północy? Bo tylko wtedy są widoczne. W każdym bądź razie, wróciłem do "domu" o godzinie czwartej w nocy. Brak snu mi nie służy, przez co już od rana byłem rozdrażniony. Obudzony przez promienie słońca, miałem ochotę j****ć w wyłącznik światła, którego nie było. Zrezygnowany zawyłem przeciągle w podusię i postanowiłem jednak zwlec się z łóżka. Jednakże nawet wtedy pech nie chciał mnie odpuścić. Moja mała nóżka musiała, po prostu musiała zaplątać się w białą pościel, przez co gdy wyczołgiwałem się z łóżka nazwyczajniej w świecie padłem na twarz. Po prostu kocham te cudowne poranki... Na uspokojenie zaparzyłem sobie zieloną herbatę. Uwielbiam zieloną herbatę. Jest taka... zielona.
Stałem w kuchni opierając się tyłkiem o blat wyspy kuchennej, sącząc przy tym odprężający, gorący napój. Czasem się zastanawiałem, dlaczego zostałem akurat zielarzem. Aaa no tak, matka tak chciała. "Nie będziesz zabójcą, strażnikiem, czy handlarzem! Masz utrzymać rodzinną tradycję i zostać zielarzem!" Nie wiem, czy chciała, czy nie, ale rym jej nawet wyszedł. A może to kolejny wierszyk rodzinny przekazywany z pokolenia na pokolenie? Nie wiem. Ale ta praca i tak jest dość lekka. Na pewno wolę to, niż targanie za sobą jakiegoś straganu i handlowania z pijanymi uchodźcami. Minus tego, to to, że czasem musisz wstać o czwartej nad ranem, żeby zebrać dzikie pomidory, albo wyjść po północy, po te neonowo-niebieskie kwiatki, które dodaje się do kremów przeciw starzeniu się skóry. Podobno działały... PODOBNO. Ja tam w to nie wierzę. Może jak będę emerytem...
Po wypiciu herbaty i ubraniu się postanowiłem wyczłapać z mieszkania. Przebywanie w tym otoczeniu, raczej nie wpływa dobrze na zdrowie... raczej na pewno nie wpływa dobrze. Moja wina, że jestem niechlujem?
Tak, twoja.
Tak, wiem głosie wewnętrzny. Ostatnio dużo się udzielasz. Nazwę Cię Bob. Nie, to za bardzo oklepane. Ja jestem Jonathan, to ty będziesz Jonasz... oo tak...
Jesteś taki oryginalny...
CO NIE? Ale wracając. Przebywanie w otoczeniu dwu tygodniowych koszulek, starego jedzenia i smrodu, nie jest zbyt zdrowe. A poza tym przydałoby się przewietrzyć. Tak przez godzinę... może z osiem...
Szedłem przed siebie dość radosnym i niezwykle szybkim krokiem. Jak zwykle. Niektórym mogłoby się wydawać, że truchtam, a nie idę. Niestety takie przemieszczanie się, szczególnie w moim wykonaniu, zawsze kończy się upadkiem. Tym razem wpadłem na kogoś wyższego ode mnie, co nie było zbyt trudne, patrząc na moje 166 cm.Wylądowałem z plaskiem na tyłku. Na brudnym chodniku. Nie był brudniejszy od mojego pokoju, więc dużej różnicy mi to nie zrobiło. Syknąłem cicho, ale zaraz się podniosłem otrzepując pośladki z kurzu. Zobaczyłem przede mną plecy. Męskie plecy. Zadarłem głowę do góry, aby zobaczyć spoglądającą na mnie przez ramię postać.
- Przepraszam?- zachichotałem, przy czym wyszczerzyłem się. Wręcz czułem jak w moich policzkach robią się dołeczki.

(Panie Janie? Wat? Po prostu, ktoś?)

Od Taigi Cd. Alexa

Spojrzałam na dziewczynę z uśmiechem, w sumie to była podobna do swojego brata, nawet bardzo.
- Dawno nie widziałam tutaj żadnej czarodziejki - Uśmiechnęła się jedynie do mnie, czy to możliwe, że aż tak widać, że jestem czarodziejką?
- Tak to czuć? - Odpowiedziałam jej gest
- Rose poprzez dotyk potrafi wiele wyczytać - wytłumaczył mi Alex, a ja skinęłam jedynie porozumiewawczo głową
- Ty jesteś tą czarodziejką, która lubi na ostro i dała popalić Ninie? - Zaśmiała się cicho, wow szybko się tutaj plotki rozchodzą
- Nie wiem czy powinnam się przyznawać - Również się zaśmiałam
- Spoko, też mi działa na nerwy, nie wiem jak Alex mógł z nią chodzić, odradzałam mu to nie jeden raz - Westchnęła, a ten jedynie przewrócił oczami, a więc jest jego byłą! Kurcze muszę przyznać, że mają całkiem dobry kontakt, ja na swoich byłych patrzeć nie mogę, a gdzie się z nimi spotykać i pić, czy... czy w ogóle być tak blisko
- Myślałam, że to Twoja dziewczyna - Spojrzałam na niego z uśmiechem
- Myliłaś się - Wziął kieliszek przechylając go
- Skąd taki pomysł? - Szatynka przymrużyła oczy - A tak poza tym, również lubię ostre i jedzenie i picie
- No ja nie chodzę z każdym wybierać bieliznę - Zaśmiałam się lekko - Rose chyba pierwszy raz będę mieć z kim pić - Uśmiechnęłam się, a ta podała mi szklankę, wzięłam łyka i pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam, że to jest naprawdę ostre. Dziewczyna jeszcze raz skarciła wzrokiem biednego demona
- I jak? - Zapytała w końcu
- Pycha, dawno nie piłam takiego ostrego - Przyznałam z uśmiechem
- Może uda mi się wlać to w tą blondi - Z chytrym uśmiechem odeszła zostawiając nas samych
- Chcesz? - Podałam mu swoją szklankę
- Chyba sobie odpuszczę - Zmarszczył lekko nos
- Jak chcesz - Wzruszyłam ramionami jednak ciągle się uśmiechnęłam - Jak będę tańczyć po samochodach, to znaczy że już nie ogarniam, a chyba dzisiaj tak będzie więc w razie czego ukryj mnie gdzieś, żebym nie zrobiła niczego głupiego - Mrugnęłam do niego przechylając szklankę
- A co ja jestem? Tragarz? - Zaczął się śmiać, a ja jedynie go walnęłam lekko
- Dzisiaj znam prawie wszystkich, i zawsze będę mogła spać na podłodze,więc dlaczego by się nie upić - W mojej ręce pojawił się nowy drink - Więc na zdrowie diabełku - Podniosłam szklankę w jego kierunku z wielkim uśmiechem

Alex?

Od Michael'a CD Nat

Leżymy razem wtulenie w siebie. Głowa dziewczyny spoczywa na mojej piersi, a ręce obwinięte tak jakby miał jej zaraz uciec. Głaszczę ją po plecach kreśląc różne wzory. Kto by powiedział, że wampiry mruczą.
- Zmęczona ? - pytam szepcząc jej do ucha.
- Mhym – mruczy
- Chyba aż tak cię nie wykończyłem ?- zaśmiałem się
- Wrrrr – zawarczała na mnie ukazując koniuszki kłów. Chwyciłem delikatnie jego koniuszek i pociąłem delikatnie.
- One są moje.
- Michael, kocham cię ale daj mi spać – jęczy słodko
- No dobrze, dobrze. Ale jutro czeka nas poważna rozmowa.
- Co? - pyta zaniepokojona – O czym/
- O twoim dotychczasowym życiu skarbie. Nie podoba mi się to co robisz. A teraz śpij księżniczko – powiedziałem całując ją w czółko.

???

Od Alexa cd Taigi

Spojrzałem ze złością na Ninę.
-Może jeszcze d**ę ci wytrzeć? Odwalisz się kiedyś odemnie?
-Ale Alex, o co ci chodzi?
-Jeszcze się głupio pyta-powiedziałem odwracając się od niej i ruszyłem przed siebie.
Ta dziewczyna nic nie ogarnia... Jak jej nie uduszę, to będzie całkiem nie źle. Wróciłem do domu, zamknąłem drzwi i ruszyłem do salonu. Hades biegał po kanapie. Zwaliłem go na podłogę i usiadłem na niej. Za piętnaście siódma wyszedłem z domu i ruszyłem do bramy. Kiedy doszedłem na miejsce wiedziałem nadchodzącą Taigę.
-Witam.
-Hej. To gdzie mieszka Matt?
-Po drugiej stronie Ocester.
Ruszyliśmy przed siebie rozmawiając. W pewnym momencie zauważyłem wampira, z którym miałem na pieńku. Pociągnąłem Taigę za rękę w boczną uliczkę, zatykając jej usta drugą ręką. Kiedy facet przeszedł odsunąłem się szybko od dziewczyny pamiętając, że nie lubi jak ktoś jest zbyt blisko niej.
-Przepraszam, ale nie było by dobrze, gdyby tamten gościu mnie spotkał.
-A kto to był?
-Powiem tak... Mam tu całkiem nie złe grono osób nie trwających mnie. I to była jedna z tych osób. Dawne czasy... Chodźmy już.
Ruszyliśmy do domu Matta. Zapukałem, a drzwi otworzyła brązowooka brunetka, siostra. Ostatni rok podróżował po świecie. Jest to bardzo wesołą i nieśmiała dziewczyna. Zazwyczaj...
-Siema Rose. Dawno wróciłaś?
-Wczoraj wieczorem. Wchodźcie.
Weszliśmy do domu. Matta i Macka było słychać od progu.
-Dużo osób będzie?
-Trochę-zaśmiała się i spojrzała na Taigę.-Nowa znajoma?
-Jestem Taiga.
-Rose. Dobra chodźmy do salonu.

Taiga?

Od Michael'a CD Alaski

Nadal się uśmiechając puszczam jej dłonie. Słyszę jak zaczyna szybciej oddychać.
- Spokojnie, połóż się teraz na plecach – mówię troskliwie
-Ale...
- Chcę cię nauczyć więc musisz mi zaufać. Nie pozwolę byś poszła pod wodę.- widać było, że się bała ale powoli się odwróciła. Próbowała się położyć ale co chwile wracała do pionowej pozycji. Nie zamoczyła nawet łopatek. Z westchnieniem podchodzę bliżej niej i chwytam ją w tali.
- Rozluźni się. Połóż głowę na moim ramieniu – nakazuję, a ta po chwili wahanie spełnia moją prośbę. Rękami podnoszę jej tułów do góry. Trzymam ją chwile w tej pozycji i odsuwam ręce. Od razu tonie.
- Nie bądź jak gaz. Rozluźnij się bo zatoniesz – mówię spokojnie
- Staram się.
- Pomyśl, że jesteś w wygodnym łóżku okryta kołdrą. Nie jesteś w wodzie, dobrze?

Od Alexa cd Taigi

-Wątpie. Poza tym.. No wiesz. Te łóżko zdecydowanie trzeba przetestować-powiedziałem poroszając zabawnie brwiami z szerokim uśmiechem.
-Nie pij tyle, bo ci szkodzi-powiedziała dziewczyna za śmiechem.-W którą stronę trzeba iść?
-Idę prawie w tą samą stronę, więc trochę cię podprowadzę.
Z klubu wyszli Nina i Mack ciągnąc ze śmiechem śpiącego Matta. Staliśmy chwilę obserwując ich zmagania.
-Zazwyczaj to mnie wyciągali.
-Mieli nie proste zadanie wciągnąć takiego słonia jak ty.
-Spadaj-powiedziałem pokazując jej język.
Ruszyliśmy razem do wyjścia z miasta. Po drodze gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Dotarliśmy do bramy Ocester.
-Stąd raczej trafisz.
-Zgadza się. Dzięki za imprezę. Było całkiem fajnie.
-Jeśli ci pasuje, takie towarzystwo, to wpadaj kiedy chcesz. Matt i Mack z chęcią popatrzą jak ucierasz nosa Princess-zaśmiałem się.
-Spoko. Do zobaczenia.
-Cześć-powiedziałem, odwracając się w kierunku Zance.-Taiga?
-Tak?
-Tylko uważaj na siebie. Wiele dziwaków tu się kręci-dodałem.
Ruszyłem przed siebie do domu. Musiałem przyznać, że polubiłem dziewczynę. A rzadko zdarzało mi się kogoś polubić.

Taiga?

Od Marceliny

Przedzierałam się przez zarośnięte chaszcze, przeklinając pod nosem swój brak wyobraźni. Jak mogłam myśleć, że zdążę dostarczyć zioła pani Kingsley, a później wrócić do miasta przed zmrokiem? Przecież to niewykonalne! A jednak, zdawało mi się, że dam radę. A teraz chodzę po omacku przez las, podczas gdy dookoła słyszę jedynie pohukiwanie sów i trzaskanie gałęzi pod moimi stopami. Boję się...Cholernie się boję! Nagle po mojej prawicy usłyszałam jeden dodatkowy dźwięk...Przystanęłam, wstrzymując jednocześnie oddech. Raz, dwa, trzy...Dźwięk już się nie powtórzył. Nim jednak ponownie ruszyłam przed siebie, odczekałam jeszcze z pięć minut. Kiedy ostatecznie stwierdziłam, że musiało mi się tylko przesłyszeć, wznowiłam przedzieranie się przez krzaki. Księżyc w pełni pewnie by i mnie cieszył, gdyby nie fakt, że wilkołaki istnieją i pewnie grasują gdzieś w pobliżu, szukając ofiary na pożarcie. Tak samo wampiry, demony, zmiennokształtni... Wymieniając w myślach wszystkie możliwe stwory, które mogłyby mnie zabić, nie zauważyłam, że nieopodal dziwaczny dźwięk znów zaczął hałasować. Stanęłam jak wryta, mocno przyciskając malutki, wiklinowy koszyczek do piersi. Słyszałam bicie własnego serce i swój przyspieszony oddech. Czy to były kroki? Czy ktoś tutaj jest...
- H-halo - cichutko jęknęłam - Jest tu kto?
Nie spodziewałam się odpowiedzi, a raczej dzikiego warknięcia i okropnego skowytu. A jednak ktoś odpowiedział.

Ktoś? :> Uratujesz damę z opresji? :<

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Blair

Witamy pierwszą anielice!!!
Blair! 

Od Vincenta CD Shelby

Nie sądziłem, że mogę tak bardzo denerwować się przed spotkaniem z Shelby. A jednak - moje serce biło jak szalone, a ciało nieprzerwanie musiało wykonywać jakieś czynności. Kiedy nareszcie godzina rozpoczęcia targu była blisko, o dziwo, przyjąłem ją z ulgą. Prawdą jest, że oczekiwanie jest najgorszą udręką - nawet kiedy czeka cię kara śmierci. Ubrany, tak jak zazwyczaj się ubieram, ruszyłem w stronę domu Shelby. Po drodze wpatrywałem się w ostatnie promienie słońca, które oświetlały moją twarz, delikatnie mnie oślepiając. Rzadko kiedy organizowane są targi po zachodzie słońca, gdyż czas nocy to raczej pora nadnaturalnych, nie ludzi. Kiedy dotarłem przed dom dziewczyny, ponownie zacząłem się denerwować. A co jeśli zrobię coś bardzo głupiego i nie będzie chciała mnie już znać? Albo dowie się, że nie jestem człowiekiem? Vincent! Przestań! Zachowujesz się teraz jak nastolatek na swej pierwszej randce! Może od razu wszyscy dookoła zaczną się z ciebie śmiać...Uspokój się! Wziąłem głęboki wdech, uśmiechnąłem się najszerzej jak potrafiłem i zapukałem do drzwi. Nie czekałem zbyt długo. Dziewczyna otworzyła i wyjrzała ze środka. Była ubrana w jeansy,białą koszulkę,jeansową kurtkę, a na stopy założyła baletki. Jedyny dodatek w postaci amuletu idealnie podkreślał jej oczy.
- I jak? Gotowa? - nieśmiało zapytałem. Shelby odpowiedziała delikatnym kiwnięciem głowy i już po chwili byliśmy w drodze na kiermasz. Idąc, zauważyłem, że nie tylko my postanowiliśmy spędzić wieczór na pokazie broni. Wiele ludzi płci obojga także chciało obejrzeć zaopatrzenie armii. W końcu, to tym mają ich bronić przed nami, czyż nie wypada zobaczyć jak ta broń działa? Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, targi już się rozpoczęły. Rozejrzałem się dookoła - różnorakie stanowiska były przepełnione arsenałem godnym samego Van Hellsinga. Shelby oglądała wszystko ze zniesmaczoną miną. W pewnym momencie usłyszeliśmy tubalny głos dochodzący z samego środka całego cyrku.
- Idziemy? - zapytałem, choć sam niezbyt miałem na to ochotę. Szczerze - trochę się bałem, lecz nie chciałem tego po sobie pokazać. Shelby zastanawiała się chwilkę i odpowiedziała:
- Jeśli nam się nie spodoba, zawsze możemy zawrócić - i po tych słowach ruszyła przed siebie. Podziwiałem ją za tą stanowczość, choć było widać, że teraz wolałaby być gdzie indziej. Możliwe, że po tym jak mi zaproponowała na przyjście tutaj, nie chciała teraz rezygnować. Więc ja także ruszyłem za Shelby. Im bliżej byliśmy epicentrum targu, tym głos stawał się potworniejszy, a dodatkowo w tle dało słyszeć się jęki i zawodzenie. W końcu moim oczom ukazała się ogromna scena zbudowana z drewna, na której środku stał mężczyzna, prawdopodobnie podchodzący pod czterdziestkę. W jednej ręce trzymał dziwny przyrząd, a w drugiej wskazywał na klatkę, w której siedział...człowiek. Wygłodniały i wychudzony człowiek. Gniew wezbrał we mnie, niczym lawa w aktywnym wulkanie. Muszę coś zrobić! Rozejrzałem się dookoła. Wiele z obecnych tutaj osób wyglądało na zafascynowanych przedstawieniem. Za to Shelby wyróżniała się między nimi. Zasłaniała swoją prawą ręką usta, drugą ścierała skrycie łzy lecące po policzkach. Chciałem ją pocieszyć, zabrać ją gdzieś i uspokoić z dala od tych parszywych ludzi. Niestety, ten człowiek na scenie cierpiał wielokrotnie bardziej. Nim się spostrzegłem, prowadzący mężczyzna zawołał:
- A teraz pokażemy, jak działa wwiercacz!
- NIE!
Głos wydobył się mimowolnie z moich ust.

Shelby? :> Akcja się dzieje :3

Od Tenebris C.D. Arthur'a

Grzmot.
-Arthur, ja się boję!-pisnęłam histerycznie, w oczach miałam już łzy
Od kilku lat burza była dla mnie przerażająca. Wcześniej nie bałam się jej, a wręcz przeciwnie- uwielbiałam siadać przy oknie obserwując jak niebo przecinają bladoniebieskie linie. To wszystko zmieniło się tak diametralnie, gdy raz chcąc wrócić do domu napotkało mnie to zjawisko atmosferyczne. Ogromne drzewo upadł zaledwie metro ode mnie. Pamiętam jak w jednym momencie błękitne niebo przysłoniły ciemne chmury.
-Ej..Wszystko będzie dobrze. Jesteś tu bezpieczna- powiedział towarzysz-No chodź, usiądziemy obok kominka, uspokoisz się trochę, burza minie..
Już po chwili więc siedziałam obok kominka i Arthura, będąc otulona dwoma przykryciami. Nie widziałam już błysków, ale grzmoty i tak i tak przedostawały się do wnętrza starego domostwa.
Dłońmi lekko przetarłam oczy. Z czasem uspokajałam się, a burza oddalała się.

(Arthur? Brak weny -.- )

Od Alaski CD Michael'a


Usmiechnelam sie lekko zdejmujac bluzke i spodenki. Ubrania zostawilam na brzegu. Michael byl już w wodzie. Westchnelam i zaczelam wchodzic powoli do wody. Zatrzymalam sie, kiedy woda siegala mi do polowy ud. Brunet zauwazyl moje wachanie. Podplynal do mnie i usmiechnal sie pokrzepiajaco.
-Nie boj sie, chodz ze mną.-Szepnal wyciagajac w moja strone dlon. Zlapalam ja nie pewnie i zaczelam isc za  Michael'em.  Zatrzymalismy sie kiedy woda siegala mi do polowy brzucha.
-Wszystko w porzadku?-Zapytal brunet, na co ja skinelam delikatnie glową.
Przelknelam gule w gardle i spojrzalam na chlopaka.
-Gotowa na nauke?-Spytal  nadal sie usmiechajac.
-Tak.-Szepnelam.
Michael

Od Taigi Cd. Alexa

Spojrzałam na Nine, która cały czas przymilała się do Alexa, starałam się nie zwracać na nich uwagi, może po prostu są blisko, albo mają jakiś układ bo na parę mi nie wyglądają, ale nie moja sprawa. Muszę przyznać, że przyjaciele Alexa byli całkiem sympatyczni, co prawda piją jak nie wiem co, ale idzie ogarnąć.
- Zbieramy się? - Poczułam na sobie wzrok szarych oczu. Spojrzałam w jego kierunku i uśmiechnęłam się lekko
- W sumie to i tak zaraz usną - Zaśmiałam się cicho
- Kto uśnie?! - Wykrzyczał Mat, patrząc na mnie. Chwycił mnie szybko za rękę i zaczął się razem ze mną poruszać w rytm muzyki - Ja nie jestem pijany mała - Wyszczerzył się do mnie, a ja ponownie się zaśmiałam
- Chyba jednak już pójdziemy - Wstałam i trzymałam się równo. Może i wypiłam trochę, ale nie czułam się na tyle pijana, żeby się zataczać
- Nudziara! - Nina objęła Alexa w okół szyi, i zaczęła mu coś gadać jednak widziałam, że jeżyk jej się plącze. Przewróciłam oczami i praktycznie podniosłam ją za bluzkę sadzając obok na kanapie. Jednym ruchem ręki pociągnęłam chłopaka, tak że prawie do mnie przylegał
- Przykro nam, ale dopiero co się wprowadziłam i jeszcze nie przetestowałam nowego łóżka - Mrugnęłam do blondynki i zaczęłam ciągnąć Alexa w stronę wyjścia. Jak tylko znaleźliśmy się na zewnątrz zaczął się śmiać
- Łóżko mówisz? - Zaczął się śmiać
- No co chcesz, musiałam coś wymyślić - Burknęłam, minęliśmy ochronę. Zobaczyłam miły uśmiech w moją stronę więc odpowiedziałam w końcu nie wiadomo czy nie przyjdę tutaj jeszcze kiedyś
- A co mała czarownica jest zazdrosna? - Podniósł jedną brew z chamskim uśmieszkiem
- Jesteś pijany - Zaśmiałam się jedynie - Nie mam o co, ani o kogo być zazdrosna - Mrugnęłam do niego i stanęłam praktycznie na środku ulicy rozglądając się
- Szukasz czegoś? - Poczułam jego oddech na karku, przez co odskoczyłam kilka kroków do przodu
- Nie podchodź do mnie tak blisko bo... - Zatrzymałam się nie wiedząc co powiedzieć. To tylko ponownie wywołało śmiech na upadłym
- Bo co? - Skrzyżował ręce i zaczął powolnymi krokami iść w moją stronę
- Bo zacznę czarować i teraz nie żartuje - Powiedziałam z powagą. Nie lubiłam, gdy ktoś był przy mnie zbyt blisko - A teraz powiedz mi w którą stronę mam iść do domu to jakoś trafię - Machnęłam jedynie ręką
- Nie trafisz - Mówił ciągle z tym samym wyrazem twarzy
- A właśnie, że trafię - Pokazałam mu język, jednak zaraz po tym się uśmiechnęłam

Alex?

Od Michael'a do Alaski

Idę sobie spokojnym krokiem w stronę wodospady. Przystaję przy drzewie i widzę dziewczynę. Ściąga buty i powoli wchodzi do wody. Jestem ciekawy dokąd wejdzie.... Tylko pomoczyła stopy? Będzie ciężko.
- Daleko zaszłaś – zaśmiałem się
- Wiesz, że się boję – tłumaczy się
- Tak wiem, ale będziesz musiała wejść dalej jeżeli chcesz nauczyć się pływać.
- Wiem, wiem.
- Oki rozbieraj się i wchodzimy – zaśmiałem się widząc jej minę. Teraz nie pozwolę jej się wycofać. Ściągam wszystkie ciuchy zostając w bokserkach

Od Nathaly CD Michaela - OPOWIADANIE + 18!!!

Nadal nie wierzę w to co się dzieje...Czuję jak porusza nim. Ta rozkosz. Jęknęłam. Z triumfalnym uśmiechem Michael zaczął pieścić językiem moje sutki. Przyśpieszył mi oddech.
-M-Michael- Wydyszałam jego imię. Poruszął się coraz szybciej. Czułam jego ciężki oddech na swoich piersiach.
-Nat...Małpko...
-hM?-Przymrużyłam oczy.
-Kocham Cię. -Pocałowałam go namiętnie, na znak, że i ja go kocham. Jęknęłam głośno.Doszłam.
(B=Wenus brakus, ciężko pisiać ;wdefault smiley ;)
<Michael? >

Marcelina

Powitajmy serdecznie ludzką kobietę!
Marcelina!

Od Shelby CD Vincenta

Co prawda to prawda: nie jestem zwolenniczką przemocy,a tym bardziej kary śmierci..lecz nie zaprzeczę,bywam na pokazach broni. Mimo że nie spotkałam żadnego nadnaturalnego przez to jak ludzie o nich mówią lękam się na samą myśl że mogę jakiekolwiek takie stworzenie spotkać.
- Chciałabym się lepiej odwdzięczy..-westchnęłam cicho.
-Nie martw się.-powiedział.-To będzie zaszczyt towarzyszyć takiej dziewczynie jak ty. To mi w zupełności wystarczy.
-Jesteś zbyt miły.-uśmiechnęłam się delikatnie.-Będę musiała uciekać. Spotkamy się tutaj zanim pokaż się zacznie?
-A może podasz mi swój adres? Przyjdę po ciebie jak na dżentelmena przystało. Oczywiście nie chce być nachalny.
-Nie jesteś. Z chęcią ci go podam. Może powinnam być bardziej ostrożna w stosunku do nowo poznanych osób ale czuję że jesteś dobrym człowiekiem.-uśmiechnęłam się po raz kolejny zapisując na skrawku pergaminu swój adres.
-Miło mi to słyszeć.
-Dziękuję za amulet.-zbliżyłam się do niego i musnęłam wargami jego policzek.
Wyglądał na zdumionego jednak nie czułam się źle z tym co zrobiłam. Oddaliłam się od stoiska mężczyzny cały czas się uśmiechając. Chociaż może przesadziłam z tym pocałunkiem w policzek? Gdy teraz o tym myślę czuje wstyd. Poczułam jak moje policzki zaczynają się czerwienić.
~~~
Wróciłam do swojego domu. Nakarmiłam Louisa i pobawiłam się z nim jednak chwile później ponownie wyszłam. Zebrałam kwiaty z ogrodu za domem..było ich zdecydowanie więcej niż przypuszczałam. Jednak udało mi się dotrzeć do stoiska które znajdowało się blisko mojego miejsca zamieszkania.
Odwiedziło mnie kilku stałych klientów jednak na więcej niestety nie mogłam liczyć. Wydaje mi się że z dnia na dzień trakcję klientów.
~~~
Nadeszła 20. Pokaz zaczyna się za jakąś godzinę..musze się przygotować. Ułożyć włosy,dobrać odpowiedni strój. Dawno nie spędzałam czas z płcią przeciwną. Z resztą przez większość mojego życia tak było.
Włosy postanowiłam związać w kucyka. Nie szalałam z ubraniami..w końcu nie pójdę na pokaz broni w różowej sukience. Jeansy,biała koszulka,jeansowa kurtka oraz baletki w zupełności wystarczyły.
Gdy byłam gotowa zostało mi tylko czekanie na Vincenta.

(Vincent? :> nie bądźmy tam długo proszę >~<)

Od Mii CD Samuel'a

Spojrzałam na jego umięśniony brzuch. Muszę przyznać, że jest całkiem, całkiem.... Odwracam wzrok od niego i jego uśmiechu. Żałuję, że nie mogę się przebrać tylko muszą spać w tej bluzie. To jedyne co teraz mam na sobie, a on śpi sobie bez koszulki....Czasem wolałabym być chłopakiem, oni mają lepiej. Warczę na siebie w myślach i podchodzę do okna od którego właśnie odszedł. Jesteśmy w lesie, a wokoło panuje półmrok. Westchnęłam i spojrzałam na chłopaka który mi się przypatrywał.
- Obiecujesz, że nic mi nie zrobisz. - powiedziałam lekko speszona. Nigdy z nikim nie spałam więc...
- Już mówiłem, gdybym chciał ci coś zrobić to bym nie ratował ci życia – odparł na co się lekko uśmiechnęłam. Wchodzę na druga połówkę koło chłopaka. Skuliłam się w połowie łóżka pod kołdrą wtulona w swoją podusię. Chłopak odkrył mnie.
- Co ty robisz? - pyta zdziwiony
- Zawsze tak śpię, czuję się tak bezpiecznie. Mia - szepczę